poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 16 Pod rozłożystym drzewem.

No to teraz Derc zaczyna rozdziały hmm?
*Luke*
Siedziałem w schowku razem z Dercy i Calum'em. Pomiędzy nimi nadal nie ma poprawy choć zmniejszyli ilość obelg rzucanych w swoją stronę.
- Nóż mimo że mały jest niezwykle dobrą bronią gdy nie macie pod ręką pistoletu. Rzucając nim musicie pamiętać by nie zastanawiać się długo i najlepiej celować w szyję, klatkę piersiową oraz brzuch. W tych przypadkach jest bardzo skuteczną bronią.- zakończył swój monolog po czym krótkim ruchem posłał jeden z sztyletów w manekina do ćwiczeń, wiedział co robi i trafił wprost w miejsce gdzie powinna być aorta, ten rzut może nie był spektakularny, ale efektywny, widać że zna się na rzeczy.
-A o jeśli laska ma silikony? Chyba marny sztylet się nie przedrze.- oboje zwróciliśmy oczy w stronę dziewczyny, co jak co ale od niej nie spodziewaliśmy się tego pytania.- No co? To normalne pytanie, a patrzycie na mnie jakbym wam co najmniej pół rodziny łopatą zabiła.-Fuknęła na nas i przestąpiła z nogi na nogę, zakładając ręce. Ponownie wbiła wzrok w Hood'a który jeszcze się nie ogarnął po jej słowach. -Halo, ziemia do kapturka. Więc co jeśli laska ma silikony?- zapytała coraz bardziej zdenerwowana.
-Wtedy Mike bardziej traci głowę dla takiej panny.- powiedział z cynicznym uśmiechem gdy zobaczył zdziwienie na twarzy dziewczyny.
-Jesteś pewny że nie mówisz o sobie? O tobie bym prędzej powiedziała że lecisz na plastiki.- uspokoiła się i spokojnie odpowiedziała na wypowiedź chłopaka.
-On leci na wszystko co się rusza i nie ma chuja pomiędzy nogami.- zaśmiał się Harry wchodząc do pomieszczenia w którym napięcie można było nożem ( o ironio) kroić.
-Luke idziesz ze mną się przejść?- zapytała mnie mocno zdenerwowana dziewczyna.
-Pada, jesteś pewna że chcesz wyjść?- zapytałem się na co ona tylko złapała moją rękę i pociągnęła w stronę wyjścia, czyli spacer w deszczu tak chciałbym... Nie nie chciałbym. Oczywiście że tak, ale nie mogę. Złapałem kurtkę i wyszliśmy z bazy w akompaniamencie deszczu.
- Nie martwisz się o to że się przeziębisz?- zapytałem orientując się z głupoty którą powiedziałem. - Nie było pytania.- uciąłem na co Dercy zaśmiała się i z politowaniem pokręciła głową, humor jej się diametralnie zmienił.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła pingwinku?- zaśmiała się uderzając mnie z łokcia w bok.
- Musiałabyś znaleźć sobie innego przyjaciela, może Calum? Hmm?- Zaśmiałem się widząc jak na mnie patrzy, popchnęła mnie, ale w ostatniej chwili złapałem ją i upadliśmy razem.
-Ale ty jesteś głupi!- zaśmiała się bardziej rozkładając się na mnie i ruszając moje już dosyć mocno oklapnięte włosy, deszcz robi swoje.
- Za to mnie kochasz.- Uśmiechnąłem się do niej obserwując każdy jej ruch, zbierała mi włosy z czoła dalej się śmiejąc.
- A co ty taki pewny siebie?- zapytała uśmiechając się głupkowato. Przewróciłem nas tak że to ona teraz leżała pode mną i przyglądałem się jej. Miałem tak wielką ochotę złożyć na jej ustach pocałunek jednakże nie mogłem. Nasze twarze tak mało dzieliło, czułem jej oddech na twarzy i nie dałem rady się więcej powstrzymywać. Tak zrobiłem to. Pocałowałem ją w deszczu na trawniku w pobliskim parku pod rozłożystym drzewem. To był najszczęśliwszy moment w moim życiu, poczułem smak jej ust, a ona się nie opierała, nie odpychała i... Oddawała pocałunek. Tak robiła to...

-Luke? Ey pingwinku obudź się!- usłyszałem cichy głos wybudzający mnie ze snu. Czemu to był tylko sen? Pieprzony bardzo realistyczny sen który tak bardzo chciałem by był prawdziwy.
-Dercy? Co tu robisz?- wymamrotałem przekręcając się w jej stronę.
-Nie ma Lou, pojechał załatwić coś z Harry'm i nie potrafię zasnąć. Mogę?- zapytała wskazując łóżko. Przesunąłem się bardziej do boku i uchyliłem kołdrę by mogła pod nią wejść co uczyniła. Przykryłem ją, a ona od razu się do mnie przytuliła, może ta noc nie jest taka zła...
*Zayn*
Siedziałem na schodach przed drzwiami i paliłem kolejnego papierosa. Nie mogłem się ogarnąć, wiem że za to co zrobiłem Niall mnie nienawidzi i Irene pewnie też. Niall mną gardzi i twierdzi, że skrzywdzę Irene, a to nie prawda. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, dlatego przekręciłem głowe. Obok mnie usiadł Josh.
-Cześć - powiedziałem wypuszczając biały dym ustami.
-Nie pal - wywróciłem oczami na jego słowa. - Nic się nie stało...ma tylko małe zadrapania na dyni. - zmarszczył brwi a ja swoje uniosłem.
-Josh, oni mi nie wybaczą. 
-Nie może być tak źle- pokiwałem tylko głową. Nic nie odpowiedziałem. Na podjeździe zatrzymał czarny Dodgy Hemi Challenger, a wysiadł z niego Hobbs. Wstałem a ten obok zrobił to samo. Nie boje się go, ale nie chce stracić jaj jak się dowie co planujemy przed dokładnym złapaniem tej szmaty...-dzień dobry- zdziwiony spojrzałem na Josh'a.
-Dzień dobry, a ty jesteś? - zapytał nie kojarząc aniołka.
-Josh Shane - uśmiechną się promiennie i wystawił dłoń w jego kierunku. - przyjaciel Irene i reszty- Hobbs uścisną mu dłoń.
-Nie widać...- mrukną Luke, a ja zmroziłem go wzrokiem. - on jest lepiej wychowany- wywróciłem oczami i otworzyłem drzwi. Mięśniak wszedł do środka, tak jak Josh, a mi serce zaczeło bić znacznie szybciej.
-Irene, Mike, Ashton i Niall!-zawołał. Wiedziałem, że Irene z Ashton'em...grrr...siedzą w pokoju a Mike z Niall'em coś kombinują. - gdzie oni są- warkną na mnie.
-Zaraz przyjdą.- westchnąłem idąc do mojego pokoju. Kicia siedziała na parapecie i tępo gapiła się w okno.-chodź- pokiwała przecząco głową. -nie zachowuj się jak dziecko- Ire przetarła oczy dłonią i ziewnęła. Wywróciłem oczami, wiedziałem że robi to specjalnie. Podszedłem bliżej. -daj buziaka- uśmiechnęła się lekko, a kiedy miała musnąć moje wargi, wziąłem ją na ręce i szedłem w kierunku salonu. 
-Zee nie! -krzyczała. -zostaw mnie! Nie chcę tam schodzić!- wierzgała rękami i nogami. Postawiłem ją dopiero, kiedy byliśmy w salonie. -jesteś nieznośny- fuknęła krzyżując ręce na piersi.  
*Irene*
-Witaj Ire- uśmiechną się policjant. Zmarszczyłam brwi. Czy on udaje, czy faktycznie mnie polubił? Nieważne.
-Hej Hobbs- odpowiedziałam. 
-Czekaj żebyśmy się zrozumieli...-powiedział przez śmiech Zee- zanim coś powiesz, my działamy według własnych reguł. Nie wpieprzaj się w to. Jeśli ci coś nie pasuje to my wcale nie musimy łapać tej dziwki. 
-Malik- odpowiedział spokojnym tonem Hobbs- wiem, że was to wkurza ale zrozum... bez was sobie nie poradzimy...-zaczął swój monolog...ehhh...po co o tu przyjechał?
-Czekaj, czekaj...po co ty tu do kurwy nędzy przyjechałeś? -uniosłam brwi, a Ashton patrzył na mnie ze zdziwieniem w oczach. Hymm...ciekawi mnie to dlaczego się tak na mnie patrzy...
-Młoda...ty tak nie klnij...- kurwa ale mnie ten mięśniak wkurwia.
-Zamknij dupe Hobbs i gadaj o co chodzi. -no chociaż Mike jest ze mną. Kolorowy puścił mi oczko.
-Chciałem się zapytać czy czegoś nie kombinujecie.
-Zabieraj się stąd, nic nie kombinujemy możesz spadać.-odpowiedział i otworzył drzwi wyjściowe na rozcież.
*Dercy*
Mrużyłam oczy niczym jakiś psychol patrząc z głupią miną na Hoobs'a. Czy on do jasnej cholery myślał że ja mu wszystko wyśpiewam w tonacji pieprzonego sopranu podskakując jak ryba na pomoście? Surowo zakazałam reszcie mówienia o planie tamtej cioty, bo to by się skończyło w najczarniejszym scenariuszu wypranym w perwollu do odnowy czerni...
- Po prostu powiedź co planujecie!- uniósł głos. Na mnie się nie unosi głosu idioto, szczególnie gdy jestem niewyspana (dłuższa historia) .
- Wyjdź.- wysyczałam wstając z fotela i wskazując drzwi.
-Al...- przerwałam mu zanim dokończył wrzeszcząc najgłośniej jak tylko mogłam.
-Wyjdź i mnie kurwa nie denerwuj! Chuj mnie obchodzi co masz do powiedzenia, wypieprzaj! - chwyciłam się za głowę, ciągnąc za włosy, a gdyby nie Harry i Luke teraz leżałabym na podłodze, gdyż nieźle zawirowało mi w głowie, jednakże skutecznie wypłoszyłam ten worek cegieł.
-Już okey?- zapytał troskliwie Lou głaszcząc mnie po policzku, nie powiem miłe uczucie jednakże nie czułam się wcale lepiej. Dalej mój mózg bawi się w karuzelę i obija się o wszystkie możliwe części mojej czaszki.
-Będzie śmieć jeden płacić za wizyty u specjalistów jak tak dalej pójdzie...- warknęłam i zwinęłam się w kłębek.
____________________________________
No i mamy ^^ Jest możliwość że końcówka będzie mega nieogarnięta (w końcu pisałam ją od 4 do 5 rano) więc przepraszam.Przeplatane pisanie nam najlepiej wychodzi hahah. Dla sprostowania. Dercy zawsze jest zła jak kobieta z okresem i wulgarna gdy się nie wyśpi, taka zależność. Mam nadzieje że się podobało ❤
~Dercy oraz Irene

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz