sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 17 "Jeszcze sama wskoczysz mi do łóżka nie muszę cię o to prosić"

*Irene*
Chłopaki pływali w basenie na jednej połowie natomiast ja na drugiej. Kiedy próbowałam dopłynąć do brzegu poczułam, że ktoś łapie mnie za nogę. Przestraszona zaczęłam ruszać nogami. Peter wynurzył się i uśmiechną do mnie. Rozejrzałam się dookoła za Zayn'em ale był bardzo daleko. ( tak Peter został ściągnięty ze szkoły do pomocy ) 
- Wystraszyłeś mnie -powiedziałam i zmarszczyłam czoło.
- Przepraszam. -powiedział przybliżając się do mnie.
- Spoko. -powiedziałam i uśmiechnęłam się. Usta Peter'a były coraz bliżej moich. 
- Peter. -Chłopak odsuną się ode mnie.
-Ire przepraszam. Ciągnie mnie do ciebie strasznie -powiedział zbliżając się z powrotem. 
- Jak myślisz, że coś z tego będzie, to jesteś w błędzie. -W pewnym momencie poczułam jego ręce na moich biodrach.
- Jeszcze sama wskoczysz mi do łóżka nie muszę cię o to prosić. -od powiedział. Szybko wzięłam jego ręce i się nie odezwałam. Peter odpłyną ode mnie a ja wyszłam z basenu w stronę koca. Powycierałam się w ręcznik i położyłam na kocu. Zamknęłam powieki i leżałam. W pewnym momencie poczułam jak ktoś mokry kładzie się na mnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Zayn'a. Uśmiechnęłam się do niego i musnęłam jego wargi. Chłopak wziął mnie na ręce i szedł w stronę basenu. Objęłam go za szyje. 
- Zee...proszę nie wrzucaj mnie. -powiedziałam z miną szczeniaczka.
- Nie bój się, nie utopie cie...chyba. -powiedział rozbawiony i wszedł do wody. Byliśmy naprawdę głęboko, za bardzo...
- Zayn, proszę cie... -  Chłopak się zaśmiał i lekko mnie zamoczył. Delikatnie mnie puścił a ja zawiesiłam się mu na szyje. 
- Nie bój się Ire, jestem przy tobie. -powiedział i objął mnie w pasie. Spojrzałam w jego oczy.
- Chce na kocyk.-Chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł na kocyk. Wytarłam się i położyłam na kocu. Obudziłam się w łóżku, przetarłam oczy i rozejrzałam. Wstałam z łóżka i wyszłam z domu. Wszyscy siedzieli na ławce i pili piwo.
- Patrzcie kto się obudził. -zauważył Mike i się uśmiechnął, odwzajemniłam uśmiech. Podeszłam do Zayn'a i usiadłam mu na kolanach. 
-Skarbie chcesz piwo? -zapytał i podał mi swoją butelkę.
-Nie. -powiedziała. Zayn dokończy piwo a ja chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam na pobliski plac zabaw.
-Zayn...tak nie może być...- mówiłam powoli i spokojnie chociaż chciałam uciec.
-Co? Coś się stało. Ashton czy kto. Mów zabije drania! -uniósł  się trochę ale pogładziłam go po policzku.
-Nie to nie o niego chodzi. Tutaj chodzi o ciebie. Nie możesz się tak zachowywać, kiedyś kogoś zabijesz... Już raz mnie pobiłeś, Horan'a też. Jakbyś nie był z rodziny królewskiej to siedział byś w kiciu za swoje zachowanie na ulicach, jeszcze jak nie uczęszczałeś do tej szkoły. -przerwałam widziałam ja Zee ze spuszczoną głową zastanawia się. Nie musiałam umieć czytać w myślach, aby wiedzieć, że on też żałuje swojego zachowania.
-Przepraszam, masz racje. Zachowuje się jak palant. Przepraszam. Ale nie kontroluje się... Ja nie chce nikogo skrzywdzić a tym bardziej ciebie. -przybliżył się i musną delikatnie moje usta. Gdy poczułam że ktoś łapie mnie za spodenki i szturcha.
-Pomozzesss mi s tym lizackiem?

 -zapytało mnie malutkie dziecko z lizakiem próbując je otworzyć. I jeszcze tak słodko mówi. Ooo... Wzięłam lizaka i z łatwością otworzyłam i oddałam z powrotem małemu właścicielowi.
-Prosze bardzo.
-Dziekuje, ja cie gdzess widzałem. 
-Możliwe, szłam tędy do fryzjera. -od powiedziałam z uśmiechem a on się zaśmiał.
-Jescee sie spotkamy, paaa -krzykną i pobiega z lizaczkiem w rączce.
-Chciała bym mieć takiego. -powiedziawszy to popatrzyłam na Zayn'a, który oszołomiony po chwili popukał się w czoło i stwierdził.
-Za młoda jesteś. - I pocałował mnie jeszcze raz.
*Dercy*
Leżałam sobie z głową zwisającą z krawędzi na łóżku. Nie do końca wiedziałam co mogłam robić, ale potencjalnie mam pomysł. Wyciągnęłam telefon, wybrałam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. 
-Co?
-Siemka! Boże nudyyyy. Ratuj.
-Hey. Co ty tak jęczysz?
-Bo mam duże cycki wiesz?
-Kochane. Ja uskuteczniam spacer. Żebyś ty wiedziała co się u nas dzieje!
-Co... Spadaj cholero jedna, są moje!
-Co ty tam wyrabiasz?
-Odpycham Harry'ego od moich cycków a co?
- Hahahah o luju pozdrów go.
-Masz pozdrowienia śmieciu, spadaj.
-Biedny Harold. 
-A idź ty. Chciał mnie zmacać, a ostatnio jak próbował to Lou trochę się wkurzył.
-Trochę strasznie dużo?
-W rzeczy samej. To co tam się odpierdala?
-Zayn pobił Horana, Peter się do mnie dobierał, Mike zmienił kolor włosów i takie tam.
-U nas to kłótnie Ja vs. Calum, Luke jak zawszę pomocny, Harry stwierdził że ostatnio jest napalony, a Lou chyba mnie unika. Nie widziałam go od czasu przyjścia goryla i nawet na noc nie wraca... Od tamtego momentu jestem stałym bywalcem w pokoju pingwina.
-Mieliśmy dziś wolniejszy dzień, o i spotkałam takiego małego słodziaka on był taki awwww i w ogóle.
-Się podnieciłaś.
-Nie przerywaj, no i ogólnie taki uroczy, chciałabym takiego.
-Ała! Luuuuke! Rozwaliłam sobie chyba nos! - zdejmując telefon z twarzy pożegnałam się i rozłączyłam.Po krótkiej chwili w pokoju był blondyn.
-Nie wygląda to dobrze łamago ty moja. - posłał mi słaby uśmiech i pociągnął do kuchni. Wyciągnął z jednej z szafek apteczkę i ją rozpakował. Za ten czas ja przytykałam sobie papier do nosa i ścierałam krew. Niestety nos jest moim czułym punktem. Na nosie nigdy co bym sobie nie zrobiła zawszę zrasta się w ludzkim tempie, Zayn na przykład ma problem z kostkami, przypadłość hybryd. Siedziałam na blacie, a Luke delikatnie opatrzył mi nos. Czekaj który to raz w tym tygodniu? Chyba trzeci.
-Gotowe. - powiedział i cmoknął mnie w nos. Podziękowałam i powoli zabrałam tyłek do pokoju.
-Luke masz może czas? - zapytałam odwracając się do niego na pięcie. Chłopak pokiwał głową i oboje podeszliśmy do ogrodu pod drzewo gdzie położyliśmy się na trawie.

-O czym chcesz po rozmawiać?- zapytał zamykając oczy i odprężając się.
- Chyba nawet wyżalić...- mruknęłam na co otworzył oczy i przekręcił głowę w moją stronę. Zaraz po tym przyciągnął mnie bliżej siebie całując w czubek głowy.
- Mów,mów.- powiedział cicho gładząc moje ramie.
- Najbardziej martwi mnie to że Lou mnie chyba unika. Ostatnio w ogóle się do mnie nie odzywa, nic, zero. Nawet na noc nie wraca, ja się martwię... Chyba zostałeś mi tu jeszcze tylko ty.- Wtuliłam się jeszcze bardziej w niego zaciskając pięści na jego koszulce bliska płaczu.
*Luke*
Serce łamało mi się na pół widząc ją w takim stanie, zawsze uśmiechnięta, pełna pozytywnej energii, a teraz smutna, bezbronna. Nie umiem pojąć jak taki skarb można odrzucić w zapomnienie, Lou spieprzył sprawę, bo ona na prawdę go kocha, choć przyznaje to ciężko. Próbowałem ją w pewnym stopniu uspokoić, powoli wszystko wracało do normy.
-Dziękuje Luke, jesteś wspaniały.- usłyszałem słaby głos, a serce mi przy śpieszyło.
________________________________________
Gotowe! Irene zaczęła rozdział, natomiast ja kończyłam. Mamy wielką nadzieje że się wam podobało. :))
~Dercy & Irene

1 komentarz: