wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 9 Jak to ... ?!

Kochana Holiday :D Tutaj ta idiotka Dercy xD Moja Ire sb w Ustroniu Morskim siedzi sb z dwoma dupami a ja kisze się jak Forever Alone w domu xD Bardzo dziękujemy za obserwacje to ten z dedykejszyn fo ju ;* Hahah xD
____________________________
*Louis* (Lekko nastrojowa muzyka polecam, jak się skończy to tu druga nutka )
Usłyszeliśmy śmiechy dobiegające z domu. Sami siedzieliśmy nad basenem, od razu zerwaliśmy i uaktywniliśmy nasze moce nasze moce, w razie nie przyjaciół. W sumie to trochę idiotyczny pomysł bo nikt praktycznie nie wie o naszej bazie wypadowej. W sumie z wszelkiego internetowego gówna nie widać jej do czasu gdy się nie złamie zabezpieczeń pola siłowego, które które projektował ten tamten tenczowy... Czekaj jego nazwisko brzmiało jak imię wielkiego czerwonego psa z bajek dla dzieci...To było Clifford! Tak Michael Clifford! Teraz pamiętam. Gdy mieliśmy już atakować zza drzwi balkonowych zobaczyliśmy moją Dercy i Luke'a z Mike'im którzy targają ją jak wór ziemniaków w stronę basenu. Od mojej księżniczki było słychać piski i groźby lecące w stronę blondyna i... tęczowego. Od razu zaprzestaliśmy pozycji obronnych i wpatrywaliśmy się w sytuacje jak sroka w kość tudzież ciele na malowane wrota. Chłopcy postawili Dercy przed basenem, wymienili między sobą spojrzenia i obieli MOJĄ do jasnej cholery MOJĄ DZIEWCZYNĘ i wskoczyli do basenu. Oni sami szybko wypłynęli a po Derc nie było śladu ponad wodą. Już miałem się zerwać by wskoczyć do wody ale jednak ta diablica miała inne plany co do tamtej dwójki. Oni nie zdawali sobie sprawy że Dercy w szybkim tępię im wodę podgrzewa. Dopiero gdy była bliska wrzeniu z oriętowali się o co cho. Wypęzli szybko z basenu a ten mały loczuś wyleciał z wody na... smoczych skrzydłach? 
-Derc nie gadaj że znasz też więcej zaklęć Julianosa.- zaczął z nie dowierzaniem w głosie Mike.
-Został mi tylko dział z miksturami ale to mało co tego. Kilka trucizn, lub jakichś innych dupereli.-zaśmiała się Dede.
-Przepraszam cię za lasery, jak mam ci to wynagrodzić?- zapytał przerażony Mike.
-Idiota.-zawołała i wepchnęła go z powrotem do basenu, po czym ciągnąc śmiejącego się Hemmings'a za rękę podeszła do nas.
-Dercy !- zawołał za nią Clifford wyłażąc z basenu.
-No co Mikey?- zapytała do zmierzającego w jej kierunku chłopaka.
-Nic tylko jesteś najlepszą przyjaciółką jaką znam, to co tulimy?- zapytał obejmując Derc, która wykręcała się od przemoczonego Michael'a. 
-Dość tych czułości, ona jest moja.- mruknąłem i "odebrałem" moją księżniczkę od Mike'a.
*Dercy* 
Usiadłam wieczorem na tarasie z kubkiem herbaty w rękach. Sączyłam powoli gorący napój i obserwowałam niebo.
 Było lekko zachmurzone, ale gwiazdy w niektórych miejscach były widoczne. Nie zauważyłam kiedy ktoś się do mnie dosiadł, nie miało to dla mnie większego znaczenia, puki ta osoba się nie odezwała.
-Hey. Spać nie możesz?- Zwróciłam swoją uwagę na Ire która zadała mi pytanie.
-Aż tak bardzo to widać?- zapytałam z uśmieszkiem przeciągniętym na prawą stronę.
- Jest już 1 kochana, to AŻ tak nie widać nieee.- zachichotała przyjaciółka akcentując "aż".
-Wspominam moje naprawdę dziwne dzieciństwo.-powiedziałam z twarzą zwróconą w stronę księżyca.
-Czyżby dzieciństwo z nimi wszystkimi?- zapytała wskazując palcem za siebie na naszych chłopaków którzy po małym seansie spali w dziwnych pozach ale mniejsza o to. Pociągnęłam kolejny łyk herbaty. Mojej ulubionej miętowej. 
-Niekoniecznie.-odparłam wymijająco, podziwiając jak chmury przesuwają się po nieboskłonie na moim rodzinnym Bradford.
-Stało się coś?- zapytała mnie patrząc lekko zdezorientowana.
-Przez około 3 lata od wieku 10 lat byłam na Ziemi. Nie wysłali mnie tam rodzice, porwano mnie i cóż mieszkałam z pewną rodziną w Polsce. Nadal znam dobrze ten język.- wytłumaczyłam przyjaciółce. Nigdy nie wspominałam o tym wydarzeniu prawie nikomu znali je tylko ci którym bezgranicznie ufam.
-Jak to porwano?!- podniosła lekko ton tak żeby nie obudzić chłopaków.
-Normalnie... Co ty filmów nie oglądasz? Ale wracając to miałam tam przyjaciółkę. To było jakieś imię na I ale na prawdę nie pamiętam.- zachichotałam i czekałam na odzew z jej strony.
-Cz czy to t tak wyglądałaś?- wydusiła z siebie jąkając się lekko. Pokazała mi zdjęcie z dzieciństwa, mojego dzieciństwa...
-To ty?- zapytałam gdy przypomniałam sobie te 3 lata które spędziłam właśnie z nią.  To dopiero spotkanie.
-Taaak. Mój  boże spotkałyśmy się znowu. Tak jak mówiłyśmy. Cholera to straszne.- zaśmiała się Irene.
- Mi to mówisz? Ja to w ogóle straszna.- zaśmiałam się robiąc głupią minę rozbawiając przyjaciółkę jak za dawnych czasów. Zaraz do niej dołączyłam i śmiałyśmy się nie mogąc przestać.
______________________________
Nie wiem jak wy ale mi się całkiem całkiem podoba :) Lou zazdrośnik, Dercy zagrożeniem życia dla Mike'a xD i wyjaśnienie naszego tytułu. Nieprawdaż że uroczo :p  No i ten w bohaterach mała rewolucja jak i również na samym blogu lekka podmianka kolorków xD
~Dercyyyyy :*

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 8 Tęskno mi było za tym tyłkiem.

*Dercy*
Straciłam równowagę pikując w dół, na szczęście wpadłam w czyjeś ramiona. Od razu gdy znalazłam się w jego ramionach zarzuciłam ręce na szyje jak się okazało Louis'a.
- No widzisz lecę na ciebie!- zaśmiałam się.
- Już dawno to wiedziałem.- wyszeptał.
-Lercy moment! Awww!- zawył loczek, patrząc na nas z maślanymi oczkami.
- Ej wróćmy do rzeczywistości. Więc gdzie oni są?- zapytał Daddy.
- Liam pamiętasz waszą siedzibę w Seter? (nie, nie chodzi mi o psa xD ~Derc) - zapytał duszek.
-Tak ale co to...- zaczął ale mu przerwano.
- Tam się wstawiliśmy gdyż myśleliśmy że może tam jesteście. W każdym razie, tam teraz czekamy i zmierzamy.- po wiedział Nate.
- No to co teleportujemy się?- zapytała Ire.
- Yhym. - Od mruczałam przyjaciółce nadal siedząc w ramionach Lou, bo nie chciał mnie zostawić. Musimy szybko zagościć u moich rodziców. Mam nadzieje że tata go za akceptuje, w sumie to nigdy mu nie przeszkadzał, i nie miał problemu że bawię się zazwyczaj z nim i Harry'm. Ugh ale to pogmatwane...Za dużo na mój mały móżdżek.
*Zayn*
Ale się porobiło ja i moja siostrzyczka musimy zabrać Lou i Ire do naszych rodziców. To będzie ciekawe. Misiek co ty kombinujesz ? Ja ? Nic to chodzi o to, że będę musiał zaprowadzić cię do moich rodzic... Tak wiem o co chodzi ale najpierw daj mi się przyjrzeć tej wielkiej willi. 
- Skarbie ty wiesz, że jesteśmy na wyspie ? - zapytałem Irene.
- Tak wiem na wyspie i w dodatku na planecie o nazwie Bradford. - powiedziała dumna Ire.
- Ej miśki idźcie do waszego pokoju się migdalić a nie stoicie koło basenu i zadowoleni ! - wykszykneła z balkonu Dercy. 
Ludzie przebierać się w kostiumy i do wody ! Irene po co tak krzyczysz ja tu jem ! Niall spokój jak nie chcesz to nie idź Lou idziesz ? No pewka zabieram Dercy i już idziemy.
- Chodź do mojego pokoju przebierzemy się. - powiedziałem do Irene.
*Irene*
Po wejściu zobaczyłam pokój z wielkim łóżkiem i ścianą ze szkła.
- Tam jest łazienka. - wskazał dłonią drzwi naprzeciw łóżka. Podeszłam do Zee i delikatnie musnęłam jego wargi, po czym pobiegłam do łazienki i ubrałam strój kąpielowy 
*Dercy*
Byłam w trakcie przerzucania mojej walizki do góry nogami a Lou pogarszał całą sprawę komentując wszystko co wpadło w jego lepkie łapki.

- Ej co ja tu mam... Niezłe! Powiedz mi tylko czemu ich nie nosisz?- zapytał mnie Loui. Czekaj, czekaj co ten idiota trzyma? Odwróciłam się i zerknęłam co go tak pod ekscytowało. Ooo... mój "ulubiony" prezent od brachola... Czemu ten drugi idiota mi to dał? 
- Bo nie... I nie nie założę ich, możesz po marzyć. Jeszcze tamten idiota Zayn je czymś zaraził i cóż po nim to się wszystkiego można spodziewać...Czekaj! Nie mogę... Muszę załatwić hakera, mechanika, Luke'a który pomoże z bronią... Cholera tyle tego gówna... Ja spadam Loui.- zakończyłam wyrywając moją własność z jego rąk i cmokając przelotnie. Od razu teleportowałam się do szkoły. Wleciałam na korytarz szukając Josh'a. Tak tamtego aniołka, jest genialnym mechanikiem i da radę z pewnością w namierzaniu, ale nadal to nie haker którego potrzebujemy.
Z hakerem jest inna sprawa którą załatwię z Luke'iem.
Wyszukałam chłopaka wzrokiem po czym podeszłam do niego ciągnąc za rękę w mniej zatłoczony kawałek korytarza.
- Słuchaj, szykuje się grubsza akcja. Jesteś nam potrzebny. Jako mechanik ale też po namierzasz kilku ludzi zrozumiano?- zapytałam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Dobra... Sprzęt i tak dalej na miejscu? I gdzie?- zadał pytania pierzasty.
-Tak, Bradford, Seter, baza górska.- powiedziałam puszczając jego rękę i podążając dalej szukałam blond czupryny Hemmings'a. Po niewielkim odcinku czasu znalazłam pingwina.
-Luke!- zawołałam do przyjaciela zwracając tym jego uwagę po czym niebieskooki mnie objął.
- Koniec tych czułości Hemmo. Potrzebna nam pomoc twoja i twoich przyjaciół.- powiedziałam kierując się razem z chłopakiem na zewnątrz.
- Masz na myśli Irwin'a, Hood'a i Clifford'a?- zapytał zdziwiony.
- W rzeczy samej. Mikey jest niesamowitym hakerem i niezłym strzelcem. Cal pomoże z bronią, a Ash załatwi nam wozy, ty odgrywasz kluczową rolę bo ktoś musi nauczyć tamtych żółto dziobów strzelać. To przede wszystkim.Choć musimy się pośpieszyć bo nigdy nie wiadomo kiedy tamta szmata zaatakuje.- Wygłosiłam swoje informacje po czym razem z Hemmings'em udaliśmy się do Michael'a. Szybko znaleźliśmy się przed domem Clifford'a, weszliśmy bez pukania co nie było dobrym pomysłem gdyż ten czub za instalował alarm i lasery co jest już straszliwie za filmowe. Razem z Luke'iem przybraliśmy najdziwniejsze pozy by jednak ominąć "zabezpieczenia".
-Mike idioto wyłącz to do cholery!- zawołałam do farbowanego który zapewne siedział w salonie lub w pokoju, grając lub śpiąc. Słowo daje on jest chyba najbardziej leniwym oprócz mnie i Horan'a czarodziejem.
-A to wy. Nauczcie się w końcu pukać!- zawołał wystukując kod od jego technologii. Gdy to zrobił razem z pingwinem upadliśmy na drewniane panele w korytarzu Mike'a. Sytuacja wyglądała tak. Ja przygnieciona Hemmings'em śmiejąca się razem z nim i obserwowani przez załamanego Mikey'ego. Z pełną powagą muszę zauważyć iż gdy znajdziemy się w garażu Ashton'a dopiero będzie się działo. Rok temu poznałam tego idiotę gdy była impreza u Luke'a, nie zdążyło upłynąć 5 sekund a już eksplodowaliśmy i nie udawało się nam normalnie porozmawiać. Co słowo się śmialiśmy, ale to zapewne sprawka procentów działająca na nas w podobny sposób.
Nie mogę się doczekać aż go spotkam. Pomijając fakt że zazwyczaj rzucał także sprośnymi uwagami jest bardzo do mnie podobny.
-W moim domu sami idioci. Dobra wstawać i gadać do czego jestem potrzebny.-Wy powiedział przewidując fakt że nie przyszliśmy tylko w odwiedziny.
- Jedno słowo wystarczy. Goldhope.- Powiedziałam razem z Lukey'm.
- Nie gadaj że jednak przeżyła tamten wybuch. Jak to możliwe sam za projektowałem tamtą bombę, widziałem na własne oczy jak tamten budynek później runął, nikt nie miał prawa z tego wyjść cało.- gestykulował jak szalony Mikey. Wiem mi też było najpierw trudno uwierzyć że wciąż panoszy się po świecie. Upodobała sobie Aimeiz* na której moce żywiołów za wyjątkiem metalu i ziemi nie działają. Pozostaje to, samochody, broń palna i moce wampirów i wilkołaków. Musimy nazbierać kilku sprzymierzeńców...
-Wiem Mike. Tym razem nawet Hoobs się do nas przyłączył razem ze swoim synem. Mamy Josh'a aniołka mechanika. Nie lekceważ go umie swoje. Luke, mam nadzieje że ty Calum i Irwin też przystaniecie do nas.- wy powiedziałam patrząc w prost na Cliffotd'a.
- Nie odmówiłbym. Zaszliśmy zbyt daleko by się wycofać, tym razem rozniesiemy ją w pył. Dercy, masz tamten wisiorek z ka...-zaczął ale mu przerwałam.
-Tak mam go nadal i już doskonale wiem do czego ci on potrzebny. Z tym że któryś z was będzie musiał WIECIE CO zrobić.- zamilkłam na chwilę patrząc to na jednego to na drugiego, mając obawy co do zaklęcia które mieliśmy wykonać w najbliższym czasie.
-J ja to zrobię.- zająknął się pingwin. Od razu przytuliłam się do  blondyna dodając jemu a raczej samej sobie choć trochę otuchy. Nie zwróciłam uwagi kiedy Michael znikną z progu salonu.Jak się okazało dzwonił po resztę. Po około 2-3 sekundach wparował tu Ashton z Calum'em i aktywowali znów alarm w raz z laserami, znów musieliśmy przybrać durne pozy by nie dosięgły nas promienie. Jedną nogą byłam pomiędzy nogami Irwina, drugą miałam niedaleko głowy Hood'a, lewą ręką trzymałam się nogi pingwina a prawą miałam na podłodze i tworzyłam swego rodzaju "mostek" , w duchu dziękowałam że związałam dzisiaj moje niesforne kosmyki w koka co skutecznie zapobiegło ich pozbyciu się przez ochronę farbowanego. Ponownie chłopak wpisał kod i lasery zniknęły, a nasza czwórka ponownie upadła i zaczęła śmiać się jak durni.Ashton od razu porwał mnie w swoje ramiona.
-Pyskata! Jak ja się za tobą stęskniłem, a raczej za widokami tu i tam.- zawołał wesoło lokowaty blondyn.
-Mój niewyżyty seksualnie blondynek, jak ja się za tobą mało co stęskniłam!- zaśmiałam się widząc jak blondyn ledwo po wstrzymuje śmiech.
-Nie widziałem cię przez 3 miechy, tęskno mi było za tym tyłkiem.- powiedział nadal wesoło Ash a Calum który zdążył już wstać, rozgościć się i wziąć szklankę wody, gdy usłyszał informacje swojego przyjaciela cała zawartość jego ust wylądowała na nas. Od razu szybko wstaliśmy i mordowaliśmy wzrokiem ciemnookiego.
-Calum! - wrzasnęliśmy razem.
- Co? Właśnie zdałem sobie sprawę że zapomniałem jak on uwielbia twój tyłek. Z resztą kto by nie...- zaczął ale zdzieliłam go otwartą ręką w tył głowy i się w końcu zatkał.
- Ash, potrzebne są nam szybkie wozy, Cal twoja działka to broń. Ja, Luke i Mikey spadamy ze sprzętem do Seter. Pamiętacie siedzibę w górach prawda?- zapytałam by upewnić się czy pamiętają, w odpowiedzi skinęli głowami a my ulotniliśmy się z sprzętem farbowanego do bazy.
_________________________
*Aimeiz - Planeta podobna do Ziemi... ( Dla mniej błyskotliwych przeczytajcie tą nazwę od tyłu xD)
Yo! Tu Dercy  i nieco dłuższy rozdział na We meet again. Mam nadzieje że po lekkiej przerwie nie zabijecie nas. Przy początku pisałyśmy lekko na zmiany a cała "moja perspektywa" została napisana przez mnie... Tak jestem w 5SOSFam i nagroda bloggera niestety przez Ire na razie opóźniony. Kocham was wasza Derc :***