czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 19 'HOLLYWOOD' no tak Los Angeles.

*Ashton*
Byliśmy...właściwie to nie wiem gdzie. Irene dała mi jakiś napój, który wypiłem sama wypiła taki sam. Powiedziała mi że zabrała je Dercy, to jakieś eliksiry żeby nas nie mogli namierzyć. Tylko był tego mały minus. Nie mogliśmy używać czarów po inaczej wszystko pójdzie się paść. Nie miałem pojęcia gdzie jesteśmy więc postanowiłem się zapytać.
- Mała, gdzie my właściwie jesteśmy? 
- Nie widzisz? W aucie -odpowiedziała wkurzona, w sumie to mało powiedziane była wkurwiona po telefonie od Zayn'a. Nie dziwie się jej, że postanowiła go opuścić. Dupek myślał, że jak pójdzie za samochód to go nie będzie widać. Nie wiem jak można zrobić coś takiego mojej słodkiej małej Ire. Z zamysłu wyrwał mnie dźwięk telefonu mojej przyjaciółki. 
- Odbierz bo zaczyna mnie to wkurwiać. -powiedziałem patrząc się na torebkę w której znajdowała się komórka. Irene popatrzyła się na mnie.
- Potrzymaj kierownice
- Ale ja nie...patrz ile jest na liczniku! -dodałem jeszcze głośniej.
- 150, wielkie mi haloo. -przeciągła ostatnie słowo i pościła kierownice. Nie myśląc zbyt wiele złapałem za nią a Ire się do mnie uśmiechnęła. Odwróciłem szybko głowę w jej kierunku aby sprawdzić co robi. Wygrzebała telefon z torby i powiedziała tylko 'Dupek' i wyrzuciła urządzenie przez okno, usłyszałem tylko odgłos rozwalania się komórki. Ire patrzyła na mnie wyczekująco, postanowiłem pościć kierownice aby ona przejęła stery. Po kilku godzinnej jeździe zauważyłem ogromny napis 'HOLLYWOOD' no tak Los Angeles. Mieliśmy tu kiedyś przyjechać i dum, dum, dum jesteśmy! OH YEAY! 
*Luke*
-Cholera.- mruknął do siebie Mike przyciągając tym moją uwagę.
-Co tam stary?- zapytałem z wielką znalezienia przyjaciela i Irene. 
-Są nie wychwycalni... Ale gdy tylko któreś użyje mocy... Tylko skąd by mieli... -Mówił dalej do siebie zielonooki.
-Luke! Ktoś zabrał kilka butelek z mojej pracowni. Brakuje dwóch eliksirów ... Oops. -Uciszyła się gdy zobaczyła Mike'a. Wpadła... Zastanawia mnie czasem czy nie powinienem jej pilnować.
-Jakiej pracowni? Nie mów że... Skąd w ogóle wiesz że można? - Plątał się w pytaniach i wędrował wzrokiem ode mnie przez Dercy do Calum'a.
-A on wie?- Zapytałem wskazując wzrokiem na Calum'a. Ona tylko pokiwała potwierdzająco głową.
-Mogłam tego nikomu nie mówić...  Teraz same kłopoty z tego.- mruknęła moja mała Dercy po czym uderzyła głową o moją klatkę piersiową.
*Dercy*
Ta całaa sytuacja mnie przerasta... Calum miał racje tylko udaję silną, tak naprawdę jestem krucha i niestabilna. Czekaj, czekaj... Wcale tak nie jest... Spinam dupę, muszę ją znaleźć.
-Chłopaki muszę coś sprawdzić, zostajecie tu czy któryś idzie ze mną?- zapytałam próbując sobie przypomnieć zaklęcie teleportacji.
- Idziemy wszyscy. Nie ma sensu tu siedzieć, na razie nic nie wymyślę...- westchnął
*Irene*
- Irene! Irene?!Ey mała gdzie jesteś?!- obudził mnie melodyjny głos mojego przyjaciela. Przetarłam leniwie oczy i się podniosłam.
- Osz kurwa!- wrzasnęłam wściekła, po tym jak walnęłam się w głowę. Wypełzłam spod samochodu i wyszłam do Niall'a , który pałętał mi się po kuchni. -hej misiek.- mruknęłam siadając na krześle.
- Siemka mała
- Mała to jest twoja pała
- A ty już od rana jesteś wredna- potrząsnął głową z politowaniem.
- Zakuło w serducho- poklepałam się lekko dłonią po piersi, a później zanieśliśmy się śmiechem. -co ty tu robisz tak wcześnie?- zmieniłam temat. Horan postawił przede mną kubek z herbatą mówiąc standardowe 'uważaj gorące'. Zawsze mi to powtarza. Nagle drzwi mojego domu się otworzyły, a później przede mną staną Irwin -następny co nie umie spać.
- Laska jest 13. Co on tu robi? -zmierzył zimnym wzrokiem Niall'a, a później usiadł obok mnie.
- Przyjaciel, który twierdzi że dobrze zrobiłam wyjeżdżając od Zayn'a, a i przeszkadzasz nam.
- Trudno- zwiną mi kubek z przed nosa i napił się czego po chwili pożałował. -kurwa gorące- powiedział z wystawionym językiem. Zaczęłam śmieć się jak głupia - ogarnij się dziewczyno.
- Jesteś u mnie w domu i mi rozkazujesz? A i nauczysz się kiedyś pukać?!
- Nie muszę pukać, żeby zobaczyć co robisz.
- Jakbym się teraz całowała co byś zrobił? -sama nie wiem czemu o to spytałam, ale to pytanie wypadło z moich ust jak z procy. Chociaż chcę znać odpowiedź.
- Przyjebał bym mu- wzruszył ramionami z chamskim uśmieszkiem.
- Nieważne. Niall to o czym chciałeś gadać? -zmieniłam szybko temat, ponieważ nie mam zamiaru słuchać już odpowiedzi na moje głupie pytanie 'co byś zrobił jakbym się całowała?' 
- Jakiś Sam ma do ciebie sprawę, powiedziałem mu że wróciłaś ale nie masz czasu. Ale on i tak chce twojej pomocy- jak ten ciul powie jeszcze komuś o naprawie jego auta, to go osobiście zajebie. Kurwa nie potrafi utrzymać tego w sekrecie? Debil, kompletny debil.
- Co robisz później?
- Nie teraz Ashton- uciszyłam go gestem dłoni- nie ma mowy w niczym mu nie pomogę, więc nie masz się o co martwić.
-Ire- mierzył mnie wzrokiem
- Mówię prawdę słyszysz? Obiecuję- wystawiłam dłoń w jego kierunku z wyprostowanym małym paluszkiem, który chwycił swoim,a następnie przyłożyliśmy kciuki do siebie. To taka nasza jakby umowa. Przyrzeczenie na mały palec.
- Trzymam cię za słowo.- wskazał na mnie palcem i ruszył w stronę wyjścia.
- Niall! Czekaj!- krzyknęłam za chłopakiem -jesteś pewien, że cię nie namierzą? -no co? muszę się upewnić. 
- Nie bój się, mam swoje sposoby nawet na tą małą cwaniarę-powiedział i puścił mi oczko na co się tylko uśmiechnęłam. Gwałtownie odsunęłam krzesło i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam z szafy ciuchy i poszłam się umyć. Włosy rozczesałam i wróciłam do pokoju. Wzięłam do ręki laptopa i usiadłam z nim na łóżko. Po odpaleniu komputera zaczęłam przeglądać tagi z nowymi wózkami. Zaczęłam oglądać strony z najszybszymi autami i na pierwszym miejscu, tak jak z resztą myślałam był Bugatti Veyron Supersport.
Te auto to marzenie każdego faceta na świecie. Ma tez zajebistą cenę, która wynosi 10 milionów. Czego można się spodziewać skoro to cudeńko ma silnik o pojemności 8 litrów, z momentem obrotowym 1500 Nm i mocą 1200 KM. Do 100 km/h rozpędza się w 2,2 sekundy, a jego V-max wynosi 431 km/h. Ładnie. Jakbym miała sprawdzić moje konto to mogę z dumą powiedzieć, że mnie stać. Tylko że to kupa kasy. Chuj z tym, ja wiecznie żyć nie będę, a forsę zarobiłam uczciwie. Chwyciłam za komórkę i wykręciłam numer do sprzedawcy.
*Zayn*
Nie wiedzieliśmy co robić, Irene nie odbiera telefonu. Nosz kurwa! Tak trudno odebrać tą pieprzoną komórkę?! Siedziałem z Peter'em na balkonie. Nie lubię gościa, ale nie mam ochoty teraz robić jeszcze większe zamieszanie niż jest. 
- Widziałeś Ire? -zapytał ten dupek, a ja czułem jak mięśnie mi się napinają.
- Pojechała do domu, do San Diego- odwróciłem się i zobaczyłem Josh'a, który w ręku trzymał świstek. Podszedł bliżej i podał mi kartkę.
'Przepraszam Josh, ale muszę wrócić do domu. Wiem że cię zawiodłam, ale muszę odpocząć i przemyśleć kilka spraw. Nie chce też ściągać JEJ uwagi na mnie, ani moich przyjaciół, bo to nie fair, żebyście cierpieli za moją głupotę. Wybacz... Ire :*'
Jaką kurwa głupotę, w co ona się wpakowała?! Z tego zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Otworzyłem wiadomość
'Ładna ta twoja Irene jest taka urocza i seksowna. Szkoda, że taki dupek jak ty ją rani. Zaopiekuję się nią za ciebie B'
Ja pierdole! Zajebie go jeśli ją tknie. Niech nawet nie próbuje mnie wyprowadzić z równowagi.
______________________________________________________Nie jest jakiś specjalnie długi, ale chcę aby rozdziały wychodziły minimum raz w tygodniu :* 
Jak myślicie kim jest B'?
Zayn i Irene, czyżby koniec?   
Jak rozdział?
Ostatnie pytanie...Jak poszły testy gimnazjalne? Mam nadzieję, że będzie okay :P
~Irene :*

środa, 25 lutego 2015

Rozdział 18 Twój Rycerz Powrócił...

*Dercy*
Mała. Ey wstawaj. Taaa już ci wstanę... Mruknęłam coś na pozór przypominające moje nie zadowolenie, walić to zostaje kotem, może w końcu się wyśpię, najem i kij wie co jeszcze...
-Luke zostańmy jeszcze chwilę w tym wygodnym łóżku, nikomu to nie zaszkodzi, może się wyśpimy, śniadanie nie... - mój monolog przerwał pomruk mojego brzucha. - Dobra, jest ważne, chodźmy jeść.- wstałam i przeciągnęłam się po czym zebrałam się z Hemmings'em do kuchni po jedzenie.
-Nie wiem co w ciebie wstąpiło, ale masz racje zjedźmy coś.- uśmiechnął się do mnie prze rzucając sobie mnie przez ramie i znosząc mnie na dół.

*Zayn*
Mam serdecznie dość tego całego Ashton'a i Peter'a. Te ich odzywki do Irene...Ona jest tylko i wyłącznie moja! 
- Ey! Malik debilu! -wydarł się czyjś głos zapewne Josh.
- Czego? -zaraz? jak on do mnie powiedział? 
-Wiesz może gdzie jest kotna? -`że kto proszę?
-...
- Malik jesteś skończonym kretynem, teraz powiesz mi że nie wiesz kto to jest? 
- No ten...przecież wiem. -nie nie wiem.
- Jasne już to widzę. Nawet nic nie wiesz o swojej dziewczynie. 
- Josh!daj mi spokój dopiero wstałem...
- Czyli nie wiesz gdzie jest Irene? -to o nią chodziło...nie można mówić jaśniej? A właściwie to gdzie ta mała się szwenda? Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer Ire, odebrała po trzecim sygnale.
I-Irene, Z-Zayn
Z- Hey, mała gdzie jesteś?
I- Zayn muszę was opuścić przepraszam.
Z- Irene! Co ty chcesz właściwie zrobić? 
I- Naprawić swoje głupie błędy przez które mam kłopoty, pa nie dzwoń więcej. 
Z- O co ci znowu chodzi?
I- Nie wiesz?! Naprawdę? To ci przypomnę, taka ładna blondynka na wyścigu pół naga. Którą prawie tam przeleciałeś!! NARA! -rozłączyła się...jaka blondynka? Jaki wyścig? 
- Co Zayn? Zaskoczony? Bo ja się jej nie dziwie. Zabrała Ashton'a ze sobą.
- Co ty w ogóle do mnie mówisz?
*Dercy*
-No i zabrała ze sobą Ashton'a!- dokończył swoją wypowiedź Zayn.
-Wiedziałam że tak będzie śmietniku! Masz wpierdol, ale najpierw muszę znaleźć Ire! Ja pierdole z osłem się mózgiem zamieniłeś idioto?! - zdenerwowana targałam się za włosy i nerwowo chodziłam po pokoju wrzeszcząc obelgi do brata. Czy on do cholery nie wie co ona przeszła? Nie wie czemu tak się zachowuje? Kurwa...
-Dercy uspokój się, wymyślę coś!- warknął do mnie.
-Sam się uspokój! Wiedziałam że ten wyścig nie jest dobrym pomysłem! Weź już kurwa więcej nie myśl, bo ci to nie wychodzi!- rozłączyłam i rzuciłam telefonem o ścianę, nawet się nie rozpadł... Oparłam się o ścianę i po niej zjechałam. Czy ja muszę zawszę tracić bliskie mi osoby?

-Dercy? Ey co się dzieje?- usłyszałam głos Calum'a, jeszcze jego tu brakuje...
-Po co tu przyszedłeś? Popatrzeć jak płaczę? Zobaczyć jak nisko upadam? Wiesz co? Nie będziesz musiał długo na mnie patrzeć, wyjeżdżam szukać Irene, bo nie chcę jej stracić jak straciłam ciebie, Louis'a i Nathan'a... - Już się podnosiłam, ale mnie zatrzymał przytulając do siebie, przez chwilę się wyrywałam, ale przycisnął nas do ściany.
- Nikogo nie straciłaś! Zrozum to że wszystko w sobie trzymasz nie jest dobre! Ja zawszę tu jestem, Luke i reszta też! Nie potrafię zrozumieć czemu tak bardzo się zmieniłaś... Dercy ja wiem że w środku dalej jesteś tą samą kruchą i nieśmiałą dziewczynką którą... W każdym razie, zawszę byłem przy tobie, nie chciałem cię ranić, ale nie dałaś mi wyboru, sama wiesz jak reaguje! - jego słowa tak mną wstrząsnęły że zapomniałam co miałam zamiar powiedzieć.- Dercy zrozum zależy nam na tobie, mimo że udajesz niezależną...
-Nie udaje Cal... Ja... Ja po prostu obiecałam sobie być silną, nie mogę się poddać, albo nie potrafię... - Wpatrywałam się mu prosto w twarz, mimo że chciałam ponownie się rozpłakać skrupulatnie powstrzymywałam łzy przed wypłynięciem.
-To samo mi kiedyś powiedziałaś. "Obiecałam sobie być silną", dla mnie nadal jesteś tą samą małą dziewczynką, która przychodziła zwierzyć mi się z wszystkich zmartwień. Wiesz... Byłaś kiedyś moją małą księżniczką wiesz? Może to śmieszne, ale z perspektywy czasu tak cię pamiętam. Czekaj który Nathan? - zapytał zmieszany.
-Kress.- gdy to usłyszał bardziej mnie do siebie przytulił i wyszeptał do ucha kilka słów.
-Nie martw się księżniczko, twój rycerz powrócił...
*Luke*
Nie wiem czy dobrze zrobiłem wysyłając Calum'a do Dercy, ale ktoś musiał porozmawiać z Mike'm i namierzyć Irene... To wszystko dla dobra mojej kruszynki, tylko dla niej...
________________________________________
Ech... Przepraszamy bardzo...
~Dercy

sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 17 "Jeszcze sama wskoczysz mi do łóżka nie muszę cię o to prosić"

*Irene*
Chłopaki pływali w basenie na jednej połowie natomiast ja na drugiej. Kiedy próbowałam dopłynąć do brzegu poczułam, że ktoś łapie mnie za nogę. Przestraszona zaczęłam ruszać nogami. Peter wynurzył się i uśmiechną do mnie. Rozejrzałam się dookoła za Zayn'em ale był bardzo daleko. ( tak Peter został ściągnięty ze szkoły do pomocy ) 
- Wystraszyłeś mnie -powiedziałam i zmarszczyłam czoło.
- Przepraszam. -powiedział przybliżając się do mnie.
- Spoko. -powiedziałam i uśmiechnęłam się. Usta Peter'a były coraz bliżej moich. 
- Peter. -Chłopak odsuną się ode mnie.
-Ire przepraszam. Ciągnie mnie do ciebie strasznie -powiedział zbliżając się z powrotem. 
- Jak myślisz, że coś z tego będzie, to jesteś w błędzie. -W pewnym momencie poczułam jego ręce na moich biodrach.
- Jeszcze sama wskoczysz mi do łóżka nie muszę cię o to prosić. -od powiedział. Szybko wzięłam jego ręce i się nie odezwałam. Peter odpłyną ode mnie a ja wyszłam z basenu w stronę koca. Powycierałam się w ręcznik i położyłam na kocu. Zamknęłam powieki i leżałam. W pewnym momencie poczułam jak ktoś mokry kładzie się na mnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Zayn'a. Uśmiechnęłam się do niego i musnęłam jego wargi. Chłopak wziął mnie na ręce i szedł w stronę basenu. Objęłam go za szyje. 
- Zee...proszę nie wrzucaj mnie. -powiedziałam z miną szczeniaczka.
- Nie bój się, nie utopie cie...chyba. -powiedział rozbawiony i wszedł do wody. Byliśmy naprawdę głęboko, za bardzo...
- Zayn, proszę cie... -  Chłopak się zaśmiał i lekko mnie zamoczył. Delikatnie mnie puścił a ja zawiesiłam się mu na szyje. 
- Nie bój się Ire, jestem przy tobie. -powiedział i objął mnie w pasie. Spojrzałam w jego oczy.
- Chce na kocyk.-Chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł na kocyk. Wytarłam się i położyłam na kocu. Obudziłam się w łóżku, przetarłam oczy i rozejrzałam. Wstałam z łóżka i wyszłam z domu. Wszyscy siedzieli na ławce i pili piwo.
- Patrzcie kto się obudził. -zauważył Mike i się uśmiechnął, odwzajemniłam uśmiech. Podeszłam do Zayn'a i usiadłam mu na kolanach. 
-Skarbie chcesz piwo? -zapytał i podał mi swoją butelkę.
-Nie. -powiedziała. Zayn dokończy piwo a ja chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam na pobliski plac zabaw.
-Zayn...tak nie może być...- mówiłam powoli i spokojnie chociaż chciałam uciec.
-Co? Coś się stało. Ashton czy kto. Mów zabije drania! -uniósł  się trochę ale pogładziłam go po policzku.
-Nie to nie o niego chodzi. Tutaj chodzi o ciebie. Nie możesz się tak zachowywać, kiedyś kogoś zabijesz... Już raz mnie pobiłeś, Horan'a też. Jakbyś nie był z rodziny królewskiej to siedział byś w kiciu za swoje zachowanie na ulicach, jeszcze jak nie uczęszczałeś do tej szkoły. -przerwałam widziałam ja Zee ze spuszczoną głową zastanawia się. Nie musiałam umieć czytać w myślach, aby wiedzieć, że on też żałuje swojego zachowania.
-Przepraszam, masz racje. Zachowuje się jak palant. Przepraszam. Ale nie kontroluje się... Ja nie chce nikogo skrzywdzić a tym bardziej ciebie. -przybliżył się i musną delikatnie moje usta. Gdy poczułam że ktoś łapie mnie za spodenki i szturcha.
-Pomozzesss mi s tym lizackiem?

 -zapytało mnie malutkie dziecko z lizakiem próbując je otworzyć. I jeszcze tak słodko mówi. Ooo... Wzięłam lizaka i z łatwością otworzyłam i oddałam z powrotem małemu właścicielowi.
-Prosze bardzo.
-Dziekuje, ja cie gdzess widzałem. 
-Możliwe, szłam tędy do fryzjera. -od powiedziałam z uśmiechem a on się zaśmiał.
-Jescee sie spotkamy, paaa -krzykną i pobiega z lizaczkiem w rączce.
-Chciała bym mieć takiego. -powiedziawszy to popatrzyłam na Zayn'a, który oszołomiony po chwili popukał się w czoło i stwierdził.
-Za młoda jesteś. - I pocałował mnie jeszcze raz.
*Dercy*
Leżałam sobie z głową zwisającą z krawędzi na łóżku. Nie do końca wiedziałam co mogłam robić, ale potencjalnie mam pomysł. Wyciągnęłam telefon, wybrałam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. 
-Co?
-Siemka! Boże nudyyyy. Ratuj.
-Hey. Co ty tak jęczysz?
-Bo mam duże cycki wiesz?
-Kochane. Ja uskuteczniam spacer. Żebyś ty wiedziała co się u nas dzieje!
-Co... Spadaj cholero jedna, są moje!
-Co ty tam wyrabiasz?
-Odpycham Harry'ego od moich cycków a co?
- Hahahah o luju pozdrów go.
-Masz pozdrowienia śmieciu, spadaj.
-Biedny Harold. 
-A idź ty. Chciał mnie zmacać, a ostatnio jak próbował to Lou trochę się wkurzył.
-Trochę strasznie dużo?
-W rzeczy samej. To co tam się odpierdala?
-Zayn pobił Horana, Peter się do mnie dobierał, Mike zmienił kolor włosów i takie tam.
-U nas to kłótnie Ja vs. Calum, Luke jak zawszę pomocny, Harry stwierdził że ostatnio jest napalony, a Lou chyba mnie unika. Nie widziałam go od czasu przyjścia goryla i nawet na noc nie wraca... Od tamtego momentu jestem stałym bywalcem w pokoju pingwina.
-Mieliśmy dziś wolniejszy dzień, o i spotkałam takiego małego słodziaka on był taki awwww i w ogóle.
-Się podnieciłaś.
-Nie przerywaj, no i ogólnie taki uroczy, chciałabym takiego.
-Ała! Luuuuke! Rozwaliłam sobie chyba nos! - zdejmując telefon z twarzy pożegnałam się i rozłączyłam.Po krótkiej chwili w pokoju był blondyn.
-Nie wygląda to dobrze łamago ty moja. - posłał mi słaby uśmiech i pociągnął do kuchni. Wyciągnął z jednej z szafek apteczkę i ją rozpakował. Za ten czas ja przytykałam sobie papier do nosa i ścierałam krew. Niestety nos jest moim czułym punktem. Na nosie nigdy co bym sobie nie zrobiła zawszę zrasta się w ludzkim tempie, Zayn na przykład ma problem z kostkami, przypadłość hybryd. Siedziałam na blacie, a Luke delikatnie opatrzył mi nos. Czekaj który to raz w tym tygodniu? Chyba trzeci.
-Gotowe. - powiedział i cmoknął mnie w nos. Podziękowałam i powoli zabrałam tyłek do pokoju.
-Luke masz może czas? - zapytałam odwracając się do niego na pięcie. Chłopak pokiwał głową i oboje podeszliśmy do ogrodu pod drzewo gdzie położyliśmy się na trawie.

-O czym chcesz po rozmawiać?- zapytał zamykając oczy i odprężając się.
- Chyba nawet wyżalić...- mruknęłam na co otworzył oczy i przekręcił głowę w moją stronę. Zaraz po tym przyciągnął mnie bliżej siebie całując w czubek głowy.
- Mów,mów.- powiedział cicho gładząc moje ramie.
- Najbardziej martwi mnie to że Lou mnie chyba unika. Ostatnio w ogóle się do mnie nie odzywa, nic, zero. Nawet na noc nie wraca, ja się martwię... Chyba zostałeś mi tu jeszcze tylko ty.- Wtuliłam się jeszcze bardziej w niego zaciskając pięści na jego koszulce bliska płaczu.
*Luke*
Serce łamało mi się na pół widząc ją w takim stanie, zawsze uśmiechnięta, pełna pozytywnej energii, a teraz smutna, bezbronna. Nie umiem pojąć jak taki skarb można odrzucić w zapomnienie, Lou spieprzył sprawę, bo ona na prawdę go kocha, choć przyznaje to ciężko. Próbowałem ją w pewnym stopniu uspokoić, powoli wszystko wracało do normy.
-Dziękuje Luke, jesteś wspaniały.- usłyszałem słaby głos, a serce mi przy śpieszyło.
________________________________________
Gotowe! Irene zaczęła rozdział, natomiast ja kończyłam. Mamy wielką nadzieje że się wam podobało. :))
~Dercy & Irene

poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 16 Pod rozłożystym drzewem.

No to teraz Derc zaczyna rozdziały hmm?
*Luke*
Siedziałem w schowku razem z Dercy i Calum'em. Pomiędzy nimi nadal nie ma poprawy choć zmniejszyli ilość obelg rzucanych w swoją stronę.
- Nóż mimo że mały jest niezwykle dobrą bronią gdy nie macie pod ręką pistoletu. Rzucając nim musicie pamiętać by nie zastanawiać się długo i najlepiej celować w szyję, klatkę piersiową oraz brzuch. W tych przypadkach jest bardzo skuteczną bronią.- zakończył swój monolog po czym krótkim ruchem posłał jeden z sztyletów w manekina do ćwiczeń, wiedział co robi i trafił wprost w miejsce gdzie powinna być aorta, ten rzut może nie był spektakularny, ale efektywny, widać że zna się na rzeczy.
-A o jeśli laska ma silikony? Chyba marny sztylet się nie przedrze.- oboje zwróciliśmy oczy w stronę dziewczyny, co jak co ale od niej nie spodziewaliśmy się tego pytania.- No co? To normalne pytanie, a patrzycie na mnie jakbym wam co najmniej pół rodziny łopatą zabiła.-Fuknęła na nas i przestąpiła z nogi na nogę, zakładając ręce. Ponownie wbiła wzrok w Hood'a który jeszcze się nie ogarnął po jej słowach. -Halo, ziemia do kapturka. Więc co jeśli laska ma silikony?- zapytała coraz bardziej zdenerwowana.
-Wtedy Mike bardziej traci głowę dla takiej panny.- powiedział z cynicznym uśmiechem gdy zobaczył zdziwienie na twarzy dziewczyny.
-Jesteś pewny że nie mówisz o sobie? O tobie bym prędzej powiedziała że lecisz na plastiki.- uspokoiła się i spokojnie odpowiedziała na wypowiedź chłopaka.
-On leci na wszystko co się rusza i nie ma chuja pomiędzy nogami.- zaśmiał się Harry wchodząc do pomieszczenia w którym napięcie można było nożem ( o ironio) kroić.
-Luke idziesz ze mną się przejść?- zapytała mnie mocno zdenerwowana dziewczyna.
-Pada, jesteś pewna że chcesz wyjść?- zapytałem się na co ona tylko złapała moją rękę i pociągnęła w stronę wyjścia, czyli spacer w deszczu tak chciałbym... Nie nie chciałbym. Oczywiście że tak, ale nie mogę. Złapałem kurtkę i wyszliśmy z bazy w akompaniamencie deszczu.
- Nie martwisz się o to że się przeziębisz?- zapytałem orientując się z głupoty którą powiedziałem. - Nie było pytania.- uciąłem na co Dercy zaśmiała się i z politowaniem pokręciła głową, humor jej się diametralnie zmienił.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła pingwinku?- zaśmiała się uderzając mnie z łokcia w bok.
- Musiałabyś znaleźć sobie innego przyjaciela, może Calum? Hmm?- Zaśmiałem się widząc jak na mnie patrzy, popchnęła mnie, ale w ostatniej chwili złapałem ją i upadliśmy razem.
-Ale ty jesteś głupi!- zaśmiała się bardziej rozkładając się na mnie i ruszając moje już dosyć mocno oklapnięte włosy, deszcz robi swoje.
- Za to mnie kochasz.- Uśmiechnąłem się do niej obserwując każdy jej ruch, zbierała mi włosy z czoła dalej się śmiejąc.
- A co ty taki pewny siebie?- zapytała uśmiechając się głupkowato. Przewróciłem nas tak że to ona teraz leżała pode mną i przyglądałem się jej. Miałem tak wielką ochotę złożyć na jej ustach pocałunek jednakże nie mogłem. Nasze twarze tak mało dzieliło, czułem jej oddech na twarzy i nie dałem rady się więcej powstrzymywać. Tak zrobiłem to. Pocałowałem ją w deszczu na trawniku w pobliskim parku pod rozłożystym drzewem. To był najszczęśliwszy moment w moim życiu, poczułem smak jej ust, a ona się nie opierała, nie odpychała i... Oddawała pocałunek. Tak robiła to...

-Luke? Ey pingwinku obudź się!- usłyszałem cichy głos wybudzający mnie ze snu. Czemu to był tylko sen? Pieprzony bardzo realistyczny sen który tak bardzo chciałem by był prawdziwy.
-Dercy? Co tu robisz?- wymamrotałem przekręcając się w jej stronę.
-Nie ma Lou, pojechał załatwić coś z Harry'm i nie potrafię zasnąć. Mogę?- zapytała wskazując łóżko. Przesunąłem się bardziej do boku i uchyliłem kołdrę by mogła pod nią wejść co uczyniła. Przykryłem ją, a ona od razu się do mnie przytuliła, może ta noc nie jest taka zła...
*Zayn*
Siedziałem na schodach przed drzwiami i paliłem kolejnego papierosa. Nie mogłem się ogarnąć, wiem że za to co zrobiłem Niall mnie nienawidzi i Irene pewnie też. Niall mną gardzi i twierdzi, że skrzywdzę Irene, a to nie prawda. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, dlatego przekręciłem głowe. Obok mnie usiadł Josh.
-Cześć - powiedziałem wypuszczając biały dym ustami.
-Nie pal - wywróciłem oczami na jego słowa. - Nic się nie stało...ma tylko małe zadrapania na dyni. - zmarszczył brwi a ja swoje uniosłem.
-Josh, oni mi nie wybaczą. 
-Nie może być tak źle- pokiwałem tylko głową. Nic nie odpowiedziałem. Na podjeździe zatrzymał czarny Dodgy Hemi Challenger, a wysiadł z niego Hobbs. Wstałem a ten obok zrobił to samo. Nie boje się go, ale nie chce stracić jaj jak się dowie co planujemy przed dokładnym złapaniem tej szmaty...-dzień dobry- zdziwiony spojrzałem na Josh'a.
-Dzień dobry, a ty jesteś? - zapytał nie kojarząc aniołka.
-Josh Shane - uśmiechną się promiennie i wystawił dłoń w jego kierunku. - przyjaciel Irene i reszty- Hobbs uścisną mu dłoń.
-Nie widać...- mrukną Luke, a ja zmroziłem go wzrokiem. - on jest lepiej wychowany- wywróciłem oczami i otworzyłem drzwi. Mięśniak wszedł do środka, tak jak Josh, a mi serce zaczeło bić znacznie szybciej.
-Irene, Mike, Ashton i Niall!-zawołał. Wiedziałem, że Irene z Ashton'em...grrr...siedzą w pokoju a Mike z Niall'em coś kombinują. - gdzie oni są- warkną na mnie.
-Zaraz przyjdą.- westchnąłem idąc do mojego pokoju. Kicia siedziała na parapecie i tępo gapiła się w okno.-chodź- pokiwała przecząco głową. -nie zachowuj się jak dziecko- Ire przetarła oczy dłonią i ziewnęła. Wywróciłem oczami, wiedziałem że robi to specjalnie. Podszedłem bliżej. -daj buziaka- uśmiechnęła się lekko, a kiedy miała musnąć moje wargi, wziąłem ją na ręce i szedłem w kierunku salonu. 
-Zee nie! -krzyczała. -zostaw mnie! Nie chcę tam schodzić!- wierzgała rękami i nogami. Postawiłem ją dopiero, kiedy byliśmy w salonie. -jesteś nieznośny- fuknęła krzyżując ręce na piersi.  
*Irene*
-Witaj Ire- uśmiechną się policjant. Zmarszczyłam brwi. Czy on udaje, czy faktycznie mnie polubił? Nieważne.
-Hej Hobbs- odpowiedziałam. 
-Czekaj żebyśmy się zrozumieli...-powiedział przez śmiech Zee- zanim coś powiesz, my działamy według własnych reguł. Nie wpieprzaj się w to. Jeśli ci coś nie pasuje to my wcale nie musimy łapać tej dziwki. 
-Malik- odpowiedział spokojnym tonem Hobbs- wiem, że was to wkurza ale zrozum... bez was sobie nie poradzimy...-zaczął swój monolog...ehhh...po co o tu przyjechał?
-Czekaj, czekaj...po co ty tu do kurwy nędzy przyjechałeś? -uniosłam brwi, a Ashton patrzył na mnie ze zdziwieniem w oczach. Hymm...ciekawi mnie to dlaczego się tak na mnie patrzy...
-Młoda...ty tak nie klnij...- kurwa ale mnie ten mięśniak wkurwia.
-Zamknij dupe Hobbs i gadaj o co chodzi. -no chociaż Mike jest ze mną. Kolorowy puścił mi oczko.
-Chciałem się zapytać czy czegoś nie kombinujecie.
-Zabieraj się stąd, nic nie kombinujemy możesz spadać.-odpowiedział i otworzył drzwi wyjściowe na rozcież.
*Dercy*
Mrużyłam oczy niczym jakiś psychol patrząc z głupią miną na Hoobs'a. Czy on do jasnej cholery myślał że ja mu wszystko wyśpiewam w tonacji pieprzonego sopranu podskakując jak ryba na pomoście? Surowo zakazałam reszcie mówienia o planie tamtej cioty, bo to by się skończyło w najczarniejszym scenariuszu wypranym w perwollu do odnowy czerni...
- Po prostu powiedź co planujecie!- uniósł głos. Na mnie się nie unosi głosu idioto, szczególnie gdy jestem niewyspana (dłuższa historia) .
- Wyjdź.- wysyczałam wstając z fotela i wskazując drzwi.
-Al...- przerwałam mu zanim dokończył wrzeszcząc najgłośniej jak tylko mogłam.
-Wyjdź i mnie kurwa nie denerwuj! Chuj mnie obchodzi co masz do powiedzenia, wypieprzaj! - chwyciłam się za głowę, ciągnąc za włosy, a gdyby nie Harry i Luke teraz leżałabym na podłodze, gdyż nieźle zawirowało mi w głowie, jednakże skutecznie wypłoszyłam ten worek cegieł.
-Już okey?- zapytał troskliwie Lou głaszcząc mnie po policzku, nie powiem miłe uczucie jednakże nie czułam się wcale lepiej. Dalej mój mózg bawi się w karuzelę i obija się o wszystkie możliwe części mojej czaszki.
-Będzie śmieć jeden płacić za wizyty u specjalistów jak tak dalej pójdzie...- warknęłam i zwinęłam się w kłębek.
____________________________________
No i mamy ^^ Jest możliwość że końcówka będzie mega nieogarnięta (w końcu pisałam ją od 4 do 5 rano) więc przepraszam.Przeplatane pisanie nam najlepiej wychodzi hahah. Dla sprostowania. Dercy zawsze jest zła jak kobieta z okresem i wulgarna gdy się nie wyśpi, taka zależność. Mam nadzieje że się podobało ❤
~Dercy oraz Irene

sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 15 Jak chcesz mogę z nią o tym porozmawiać.

Pozderki dla lepecia Ire za Dede która soł macz zaczyna rozdział :*
*Zayn*
Zebraliśmy się wszyscy w bazie strategicznej inaczej głównej. Rozsiadłem się na stole i zacząłem swoją gadaninę.
-Mamy 2 bazy jak wiecie. Razem z Mayer'em obgadaliśmy rozdzielenie na grupy. Dercy ty jesteś w bazie północnej i odpowiadasz za Irwin'a, Hemmings'a, Calum'a, Clifford'a, oraz aniołka.- mówiłem powoli i spokojnie ale mi przerwano.
-Który raz z koleji mówie byście nie mówili do mnie aniołku?!- zdenerwował się chłopak.
-Czekaj, czekaj. A czy ty przypadkiem nie próbujesz...- Zatkałem szybko usta siostrze by nie kończyła i posłałem jej złowrogie spojrzenie. Później pogadamy. 
-A czemu to ty ustalasz kto ma gdzie być?! -zapytał zdenerwowany Irwin.
-Mówiłem że nie tylko ja. Hoobs
-Ale my przecież też mamy własne zdanie, a nie kurwa, słuchamy jakiegoś bałwana który nawet nie wie co to jest Kinga Zalejarz (xD Irene i Dercy mają głupawkę) - wybuchną Calum.
-No właśnie, może ja chce być tutaj z tobą i Ire?! -krzykną aniołek.
-RANISZ! Zee tak nie ładnie (xD) -powiedziała wyglądając jak Woody z nie ma to jak statek.
I zaczęła się kłótnia w której bazie kto chciałby się znajdować. Wyszło na tym, że ja, Irene, Josh, Ashton, Mike i Niall będziemy w północnej, gdzie mamy opracować plan napadu.A cała reszta ma zająć się zlokalizowaniem Alice.
*Niall*
Kiedy byliśmy, już podzieleni rozmawiałem prawie cały dzień z Ire przez telefon. Dowiedziałem się, że się pofarbowała, była u kosmetyczki i takie tam pierdoły. Na początku naszej znajomości nie przepadałem za nią. Ale teraz rozumiem dlaczego Zayn tak bardzo ją kocha... Od jakiegoś czasu stała się jedną z ważnych dla mnie osób. Stwierdziliśmy razem, że najlepiej ściągnąć kogoś kto zna się na motorach, oprócz Ire i Josh'a...chyba nawet wiem kogo.
(N-Niall, I-Irene)
I-To co masz jakiś pomysł??
N-Hmm...może, chociaż nie.
I-No mów każda para rąk się przyda.
N-Mam przyjaciela, ale nie wiem czy...
I-No mów! Imię i nazwisko, to dam ci spokój.
N-Tylko, że on się w tobie buja...
I-To powiesz, czy nie?
N-Nazywa się Peter Telis...
I-Okey, znam typa...mój znajomy 
N-Ey muszę kończyć...wiesz Zayn się nie cierpliwi, że tak długo siedzę w mojej, ukochanej i najpiękniejszej ubikacyjce.
I-haha spoko ty wyłaś stamtąd, wiesz to tylko jego oaza iks de
N-Radze ci szybko wracać...on strasznie się niecierpliwi...niestety on szybko traci nad sobą kontrolę, wracaj szybko bo i tak musimy ściągnąć Peter'a.
I-Spoookooojnie ja to załatwię iks de, wiesz mam całą noc na wytłumaczenie tego Zayn'owi . Paa nie chce żebyś miał kłopoty.
N-Paaa
-KURWA otwieraj gówniarzu te drzwi!!
Oj! Będą kłopoty. Najpierw chciałem wyskoczyć przez okno ale stwierdziłem że bym dupy nie przecisnął, więc wziąłem coś co leżało po mojej prawej stronie i otwierając drzwi zobaczyłem wściekłego Zayn'a więc zamachnąłem się jak się okazało przepychaczem do kibla. Malik zatrzymał się i spojrzał na mnie jak na idiotę. No co to tylko przepychacz.
-Horan czy ty chciałeś mnie zaatakować przepychaczem?- podniósł jedną brew do góry w geście zmieszania.
-Tak? Nie? Nie wiem?- wykrztusiłem z siebie, czym spowodowałem śmiech chłopaka.
-Dobra wyłaź. - wyminął mnie w drzwiach, a gdy prawie zamykał ja sobie przypomniałem że mam przepychacz w rękach. Szybko się odwróciłem i trafiłem nim w twarz Malik'a. Od razu wiedziałem że muszę wiać, więc odrzuciłem przyrząd i wziąłem nogi za pas.
-HORAN! TY FARBOWAŃCU NIE ŻYJESZ!- Wrzasnął za mną.
*Irene*
Przy wkładaniu klucza do zamka, usłyszałam wrzaski Niall'a.
-Nieeeee! Zayn!! PROSZE!!! -usłyszałam wiedząc, że to wszystko moja wina. Po wejściu nawet nie zdążyłam ogarnąć co się dzieje. Niemal od razu potknęłam się o czyjeś plecy, nie wiem jakim sposobem.
-O...wróciłaś...ja...ja... -wydukał Zee pochylając się nad twarzą mojego przyjaciela.
-CO TY MU ZROBIŁEŚ ?! -zapytałam krzycząc na swojego chłopaka odpychając go od poszkodowanego Horan'a.
-Ja nie chciałem... -nie dokończył 
-TY zawsze to swoje "Ja nie chciałem"! OBIECAŁEŚ że nigdy ale to NIGDY już nikogo nie pobijesz! 
-Ale...
-Zamknij się! Dobrze wiesz, że cię kocham, ale to już przesada...Zayn... -podeszłam do Malika przytulając go. -proszę...
*Calum*
Czym sobie zasłużyłem na tak wspaniałą osobę jaką jest Dercy... Czujecie ten sarkazm? Stary nie przeżywaj ona nie jest taka zła. Łatwo ci mówić, bo to nie ty masz u niej przewalone o nie wiadomo co! Ashton jest jej kumplem, ty jesteś jej przyjacielem Luke, a Mike ciebie też lubi. Co się stało że nie przypomina już tej samej Dercy z szkoły gdy byliśmy taką paczką? Cal każdy się zmienia, ty też. Wiem to. Ale ja... Ja tęsknie za tą dawną Derc, wtedy jeszcze nie było tak źle. Czy ja coś złego jej zrobiłem? Calum, a pamiętasz ostatnie wakacje? Te na których się z nią po sprzeczałeś? Pamiętam. Nie chce do tego wracać... Jak chcesz mogę z nią o tym porozmawiać. 
_____________________________________
Pozdro z podłogi xD 
Tak wiemy że rozdział MEGAAA krótki, ale cóż... Brak weny :/ ~Irene und Dercy


niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 14 "Jestem z ciebie dumna!" xD ~Irene

*Irene*
Była godzina dziewiąta kiedy dolecieliśmy do jakiegoś miasta nie zwracałam zbyt dużej uwagi do nazwy miasta więc nawet nie wiem w jakim państwie jestem... Aktualnie leże w łóżku na piętrze... Zayn mówił żebym poszła do ostatnich drzwi na prawo tam będzie nasz pokój.... A że było bardzoooo dużoooo pokoi i byłam mega zmęczona ledwo doczołgałam się do tego "właściwego" pokoju. Nie stety Zee nie pozwolił mi spokojnie zasnąć. 
-Myszkooo nie idziemy spać! - powiedział półgłosem do mojego ucha. 
-Zayn - powiedziałam błagalnym tonem - ale ja potrzebuje przynajmniej krótkiej drzemki... - odpowiedział z nadzieją ze da sobie spokój i nie będzie mnie męczył... Ale oczywiście nie był by sobą gdyby mnie zostawił... 
-No chodź... Bo jedziemy tam gdzie zawsze chciałaś żebyśmy poszli... Tylko ja nie chciałem... Proszeeee - powiedział tak samo błagalnym tonem jak ja. 
-Ohh.. Gdzie? - spytałam wogóle nie myśląc... Ale coś mnie olśniło! 
-Idziemy na basen?? - zapytałam zrywać się na równe nogi... Ciesząc się że wreszcie będę mogła popływać z moim chłopakiem.
-Nie do końca - puścił mi oczko. - Idziemy na plażę. - uśmiechną się do mnie swoim łobuzerskim uśmieszkiem i również wstał z łóżka zbliżając się do mnie, tak że poczułam jego ciepły oddech na moim policzku, przez co się lekko wzdrygnęłam. Nie mając żadnych oporów podałam się namiętny pocałunkom. 

Nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się na blacie komody bez problemu Zayn zdają ze mnie koszulkę, aby nie zostać mu dłużną zaczęłam ściągać jego. Gdy został bez niej niemal odrazu znaleźliśmy się na wielki łóżku na którym jakiś czas temu jeszcze leżałam. 
-Zayn - powiedziałam odpychając go od siebie. - Idziemy na plażę nie pamiętasz? - zapytałam go, patrząc w jego miodowe tęczówki. 
-Aż tak bardzo chcesz tam iść, bo mi się nie spieszyć, mogę tutaj zostać w tym łóżku razem z tobą. A wody i tak nie lubię więc wcale mi się nie uśmiecha. - powiedział to po czym zaczą składać na mojej szyi pocałunki. 
-Zee ja naprawdę chce tam iść i z Tobą popływać. - tak wiem że on nawet nie wejdzie do wody, ale dla chcącego nic trudnego, nie? 
-Oj... Widzę że nie odpuścić, ale nie rób sobie nadziei że wejdę do tego czegoś co jest zwane wodą. 
-Zobaczymy!  - wykrzyknęłam, wyciągając z torby strój kąpielowy i jakieś luźne spodnie. 
*jakiś czas później*
*Zayn*
Byliśmy już na plaży, Ire próbowała zrobić wszystko żebym jednak wlazł do tej wody! No ale, cóż jestem człowiekiem cierpliwym ale także zawziętym. Jak się uprę to nikomu się nie uda zmienić mojego postanowienia, ale Irene chciała to postanowienie zmienić. 
-Zayn no proszę! - powiedziała jak mała dziewczynka której nie kupiono lizaka. 
-Skarbie, ja nie wejdę, ale możesz sama wejść. 
-Pff...A żebyś wiedział, że pójdę. - prychneła odwracając się na pięcie i wręcz wpadła na ogromną fale. Szybko zerwałem się do pozycji siedzącej aby sprawdzić czy nic jej się nie stało. Na szczęście nic jej nie było. Pod płynęła do jakiegoś chłopaka! Kurwa! Co ona do cholery wyprawia!? Zapytałem sam siebie. MOJA i tylko MOJA dziewczyna flirtuje z jakimś nie wyżytym seksualnie facetem! Nie mogłem patrzeć jak mu ślinka cieknie na jej widok! Irene co dy wyprawiasz? A co? Ty ze mną nie pływać to muszę znaleźć sobie innego towarzysza do pływania. 
Krótko mówiąc wkurwili mnie oni obydwoje totalnie. Mają szczęście, że stoją tylko w wodzie do pasa. Wbiegłem do wody w ogóle nie myśląc. Chciałem tylko oderwać tego gnoja od mojej i tylko MOJEJ Ire. Gdy już doszedłem do nich natychmiast objąłem ją w pasie i pocałowała w szyję dając znak że ona ma JEDNAK chłopaka. 
-Co się gapisz gnoju, wypieprzaj od niej. Ona jest moja, rozumiesz? A może jednak przeliterować? M-O-J-A czaisz koleś? Czy mam to inaczej załatwić? - nie dałem nawet dojść do słowa chłopakowi stojącemu naprzeciwko, bo szybko odciągnełem Ire od niego i tym samym zbliżając się do brzegu. Natomiast moja dziewczyna odwróciła się do mnie przodem i szeroko uśmiechnęła starając się mnie powstrzymać przed postawieniem kolejnych ruchów. Zaciekawił mnie ten perlisty uśmiech. 
-Myszka? Co cie tak rozbawiło?  - zapytałem wpatrzonej we mnie dziewczyny. 
-Jestem z ciebie dumna. - powiedziała ledwo powstrzymując śmiech. 
-No tak... Weszłem do wody. -  powiedziałem, rozumiejąc że moja kochana zrobiła to celowo... Eh... Jak ja ją kocham. 
*Calum*
Ile wystarczy by zrujnować mój dzień? Dużo? Mało? Średnio? Nie... Wystarczy Dercy Malik która zmieniła się diametralnie od kąd ją poznałem. Na początku naszej znajomości zawsze potrafiliśmy rozmawiać normalnie. Bez sarkazmu, dogryzek... Co poszło nie tak że ta nieśmiała dziewczyna zamieniła się w wulkan emocji. Szczęście, smutek oraz inne cechy zlewały się w jedną dominującą ale nietrwałą. Chyba zdefiniowałem bipolarność. Ten mały element jakim była ona niesie ze sobą wiele rzeczy. Teraz głównie negatywnych...
Powoli zbliżaliśmy się do bazy głównej na Aimeiz, w której siedzą Hoobs i Nate razem z resztą potrzebnych typów. My mamy do podziału 2 inne miejsca. I jak słyszałem od Luke'a który no cóż jest najbliższą osobą dla niej... Będzie z nami siedzieć i jeszcze Josh który coś zaginął w akcji.
*Irene*
Zayn powiedział mi, że jednak wszyscy jutro przyjadą... Tyle tych pokoi w tym domu że naprawdę można się zgubić. Skorzystałam z okazji i wyszłam na miasto kiedy Zee dzwonił poinformować Dercy żeby jutro przyjechali, bo muszą jeszcze poprawić auta i całą resztę sprzętów potrzebnych do obrabowania. Wracając... Wyszłam z domu zostawiając list na stole kuchennym, a sama wyszłam. Po drodze znalazłam fryzjera wiec postanowiłam się przefarbować na jakiś jasny kolorek. Jestem ciekawa czy Zayn w ogóle zobaczy zmianę. 
*Dercy*
O kurde! Ja miałam się spakować! Szybko wstałam z kanapy o mało nie zabijając się o własne nogi przy okazji wpadając na Calum'a.
-Sory.- rzuciłam przelotnie i wyminęłam chłopaka. Wpiegłam na piętro robiąc kroki po 2-3 schodki, szybko wpadłam do pokoju, wywaliłam walizki z pod łóżka i zaczęłam ponowne pakowanie. Bluzki, spodenki, spodnie, piła motorowa, kosmetyki, szczoteczka do zębów... Ey czekaj gdzie Tomlinson?
-Louis!- wydarłam się na cały dom. Chłopak wpadł do pokoju jak torpeda przewracając się o walizkę.
-Co się stało? -zapytał gdy podniósł tyłek z ziemi.
-Loui, spakuj się rano jedziemy, a tak po za tym z tęskniłam się za tobą.-przytuliłam się do chłopaka, a on objął mnie i docisną mnie do siebie.
-Oy kochanie, przepraszam. Przez ostatni czas strasznie wpadłem w wir przygotowań i nie miałem jak poświęcić ci czasu.- mówił spokojnie w prost do mojego ucha lekko je trącając.
-Będę w północnej bazie razem z Josh'em, Luke'm i chłopakami. Zayn stwierdził że lepiej żebym to ja a nie Ire mieszkała z nimi. Wiesz ostatnio Irwin mu podpadł. -mówiłam wtulając się bardziej w mojego idiote.
-Jakoś przeżyjemy. Ale po tej akcji uderzamy na wakacje.-zaśmiał się przewracając nas na łóżko. Chwilę tak leżeliśmy bez celu przytuleni, spokojni. Trochę mi tego brakowało.Jak już będę w Północnej bazie to jedyni... Dobra w sumie mogę się po przytulać do każdego. A nie czekaj Calum... Ten ciemnooki wrzód na dupie... Ey czekaj co on mi takiego zrobił że tak go nienawidzę... Jest irytujący od kąd się spotkaliśmy u Mike'a. Tylko co ja wtedy robiłam?
*flashback*
Siedzieliśmy na kanapie w domu kolorowego, rozmawialiśmy o pierdołach z Irwinem i Hemmingsem, Hood kompletnie nas olał, przez całe spotkanie nie powiedział nic oprócz "hey" i początkowego śmiechu...
*end flashback*
Teraz pamiętam. Później się z nim po kłóciłam o to że ciągle milczy, ale to ja! Ja się kłócę o pierdoły! Nie powinnam go przeprosić? Aaaa tam mam czas. 
-Loui... Miałeś się spakować.-westchnęłam gdy chłopak prawie odpływał.
-Uwielbiasz mnie budzić prawda?- zapytał przeciągając się i zaczynając pakowanie.
-Pomożesz mi?- zapytał patrząc na mnie błagalnie.
-Oy nie kotek,  mnie w to nie wrobisz.-powiedziałam coraz bardziej wtulając się w poduszkę.
-Jeszcze zobaczymy.- wymamrotał chwytając mnie za nogę.
Mothus.* 
______________________________________________________
*zaklęcie unieruchamiające. 
Czemu ja zawsze, ale to ZAWSZE zaczynam rozdział? hahaha xD co tam, nikt się nie przejmuje biedną Irene... Ogólnie to zrąbałam swoją część rozdziału. (ta kropka nienawiści na koniec xD) Nie ma to jak zmusić Zayn'a aby wszedł do wody :D jestem tak dumna :') się wzruszyłam xD ~Irene
(Pfff... Ja to naprawie xD ~Dercy)
Co wy myślicie o tym rozdziale?



niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 13 "Wyczuwam zazdrość...Pip...pip...pip"

*Liam*
Kiedy rano się obudziłem nie było nikogo żywego w kuchni...chyba nikogo. Ale z jadalni dochodziły mnie niepokojące dźwięki. Powoli krocząc w stronę pomieszczenia zobaczyłem Calum'a z głową w misce i robiącą mu zdjęcia Dercy. 
-Dercy co on robi w misce?- zapytałem nie oczekując mądrej odpowiedzi ze strony dziewczyny.
-Pływa?- Od powiedziała krótko śmiejąc się cicho z zmęczonego i bulgoczącego mlekiem chłopaka.
-Nie wnikam co jest przyczyną. Ogólnie gdzie wszyscy?- Zadałem kolejne pytanie szatynce.
-To tak... Loui, Pingwinek, Ashty i Josh siedzą w garażu i majstrują przy naszych cudeńkach. Zaza z Ire latają hjeliekjoptrem.-Nie skończyła dziewczyna i przy ostatnim słowie się dławiła śmiechem gdy Hood wyciągnął głowę z miski i zaczął kichać mlekiem na wszystkie strony.
-Ale kończąc. Horaniasty jest w ogrodzie i majstruje tam coś cokolwiek to jest, a Haroldzik siedzi w łazience i stwierdził że nie wyjdzie bo cytuje "Nie wyglądam".
JEDEN kicha MLEKIEM, DRUGI twierdzi że NIE WYGLĄDA, a tamci siedzą w garażu i pędzą BIMBER a tamten jeszcze w ogrodzie uskutecznia pewnie jak ZJEŚĆ drzewo bez połamania sobie zębów...ten świt mnie przeraza. A ci tam helikoptrem latajajom sobie Bóg wie gdzie i po co. A gdzie w ogóle jest tamten teńczofy idiota? (Błędy oznaczają zirytowanie pana Payne'a.)
*Dercy* 
Obudziłam się gdzieś koło 6 wzięłam poranny prysznic, ubrałam się i poturlałam się do kuchni. Szybko ogarnęłam jej zawartość i wyciągnęłam jakąś sałatkę nie wiadomo czyjej roboty. Zapewne Harry'ego bo pachnie zjadliwie.
O wilku mowa. Pan Styles calutki zaspany, rozczochrany wpadł do łazienki i tyle go widziałam. Następnym gościem w kuchni był ledwo żywy Hood. Nie mam pojęcia co robił że doprowadził się do takiego stanu, ale cóż niech się dzieje wola nieba czy coś.
Nadal obserwowałam poczynania chłopaka, na chwilę zawiesił na mnie wzrok ale nie za bardzo się interesował kto i po co siedzi na blacie. Wzruszył ramionami i odwrócił wzrok w stronę lodówki wyciągając z niej mleko, oraz wędrując do szafek wyciągając miskę i płatki. Powolnym krokiem powędrował do jadalni a ja za nim. Szybciutko usadowiłam swój tyłek na końcu stołu i z kpiącym uśmieszkiem oglądałam moją mini komedie. Calum nasypał płatki do miski oraz zalał je mlekiem, chwycił za łyżkę i miał już ją wkładać do ust jednakże coś mu nie wyszło. Głowa mu się lekko zakołysała i wpadła do miski, dusiłam w sobie śmiech a Cal zaczął chrapiąc bulgotać w misce. Postanowiłam podejść do łazienki i zawołać Stylesa i sprzedać mu wiadomość.
-Hazz! Calum śpi w płatkach!- mówiłam wesolutka do drzwi.
-Nie wyjdę, nie wyglądam, ale zrób zdjęcia! To będzie dobre- powiedział lokowaty. Poleciałam do jadalni i wyjełam telefon oraz zaczęłam robić zdjęcia Calum'owi. W sumie nie jest taki zły... gdy śpi w płatkach. Do jadalni wszedł archaniołek... No to zaczyna się przesłuchanie. Ja mu nic nie zrobiłam. 
*Luke*
Siedziałem na półce z narzędziami i przyglądałem się dyskusji chłopaków.
- Stary gdzie Calum z Mike'm?- zapytał mnie Irwin.
- Poczekaj zaraz ogarnę.- powiedziałem zeskakując z półki i kierując się do drzwi. Szybko pokonałem kilka schodków a gdy przeszedłem do kuchni zobaczyłem Dercy tarzającą się po podłodze, a gdy zwróciłem wzrok w stronę jadalni Calum wyciągał sobie płatki z włosów.
-Derc coś ty mu zrobiła?- zapytałem stwierdzając że to jej sprawka.
- Przysięgam że to nie ja. O boże żebyś ty widział jak się obudził z tej miski. -śmiała się w najlepsze szatynka.
-Masz zdjęcia?- zapytałem szczerząc się do kumpla, który popatrzył się na mnie z miną mordercy.
-Masz pooglądaj.- śliczna podała mi telefon z filmem. Zacząłem oglądać ale zastopowałem by go przesłać sobie na telefon.Szybko załatwiłem sobie antydepresant i oddałem telefon ślicznej.
-Wiesz może gdzie Mike?- zadałem pytanie do nich czekając na odpowiedź.
-Nie widziałem go dzisiaj.-stwierdził Cal dalej wyczesując płatki z włosów.
-A na płatki się napatrzyłeś?- zadała pytanie błękitnooka do ciemno włosego. Zauważyłem ostatnio że jej teńczówki zmieniają odcienie. Ostatnio gdy kłóciła się z Hood'em miały podobny odcień. Dziwna zależność.
-O znalazłaś poczucie humoru w koszu na śmieci? Czy od dawna takie posiadasz?- odciął się chłopak.
-Nie ale mogę tam wyrzucić twoje ego bo się nie mieści w domu.- uśmiechnęła się do Hood'a, odwróciła na pięcie złapała mnie za rękę i wspięła się na schody.
-Chodź idziemy szukać Mike'a. Chyba że wolisz siedzieć z panem ciętym i oglądać jak dłubie w włosach.- zapytała mnie wspominając O zajściu w kuchni. Tym razem ja pociągnąłem ją za jej drobną rączkę. Miała takie gładkie i miłe w doty... Luke uspokój się, ona ma Louis'a jest z nim szczęśliwa, ale on jest szczęściarzem! Dałbym wszystko... Dobra nie odpływaj Luke, daj sobie spokój.
-Tam jest jego pokój i jego pracownia. Powinien tam być. Ogólnie to zostanę chyba u was. Irene i chłopcy w 2 bazie na Aimeiz powinni sobie poradzić. Z resztą jesteśmy w stałym kontakcie.-zdała mi relacje szatynka i popchnęła drzwi do pokoju Clifford'a. Nie myliła się. Siedział u siebie i majstrował coś przy komputerze.
-Ey Mike! Coś ty znów zepsuł?- zaśmiała się dziewczyna po mojej prawej.
- Absolutnie nic. Ale go modyfikuje. -powiedział kolorowo włosy i powrócił do grzebania w swoim ukochanym komputerze. Postanowiliśmy mu nie przeszkadzać.
-Derc idziesz ze mną do garażu? -zapytałem patrząc jak przez chwilę się zastanawiała.
-W sumie czemu nie.- wzruszyła ramionami i razem zeszliśmy do pomieszczenia z resztą brygady.
-O hey Liam.- przywitałem się z chłopakiem i klepnąłem obok ślicznej.
- Teraz wiem co cię tak zatrzymało a raczej kto.-zaśmiał się Ashton ruszając brwiami..
-Ashty, Ashty co powiesz na to bym ci zgoliła brwi?- zapyta nadal się uśmiechając Dercy.
-Nie jestem zainteresowany kochana.-zaśmiał się Irwin, a mnie coś zakuło w okolicach klatki piersiowej. Nie za długo jednak gdyż gdy zobaczyłem wzrok Louis'a  widziałem wielką zazdrość.  Oni są na prawdę ze sobą szczęśliwi razem, nie mogę tego zepsuć chociaż bym chciał...
*Zayn*
Lecieliśmy samolotem, byliśmy światkami wschodu słońca... 
Moja Irene cały czas bała się samolotu, ale zaufała mi że się jednak się NIE rozbijemy. Mieliśmy jakieś 2 godziny lotu za sobą...chłopaki i moja nie wyżyta siostra mieli do nas dolecieć po jutrze. Więc mieliśmy ten i następny dzień tylko we dwoje. W końcu nie będzie tego całego Ashton'a..grrr...jak ja go nienawidzę...
-O czym myślisz? -zapytała siedząca obok mnie Ire
-Ja? o niczym...chociaż...jest taka sprawa. -powiedziałem moje ślicznocie.
-Słucham cie. -powiedziała i cmoknęła mnie delikatnie w usta.
-Ty z Ashton'em jesteście przyjaciółmi, prawda? 
-Pewnie a co? Coś nie tak?
-Ale TYLKO przyjaciółmi? -spytałem aby się upewnić, czy nie będę musiał poprosić mojej wrednej siostry, aby usunęła z Ashton'a tą "miłości" którą obdarza moją i tylko MOJĄ dziewczynę.
-Tak jesteśmy dobrymi przyjaciółmi...OJ...wyczuwam zazdrość...Pip..pip...pip -zaczęła "pipczeć" ale nie pozwoliłem, aby dalej się ze mnie śmiała, że jestem zazdrosny...wiec złączyłem nasze usta w pocałunku.

*(a Irene wygląda teraz inaczej bo się przwarbowała XD )
*Liam *
-Przed chwilą dzwonił do mnie Zayn że po jutrze mamy polecieć samolotem do nich, ale jeszcze nie powiedział dokładnie gdzie i o której. -Powiedziałem całej ekipie która stała w garażu. 
-Oj...Braciszek znowu coś kombinuje... Ciekawe co oni robią. 
*Jakiś czas później * *Dercy*
Upsyyy coś nie pykło...
-Luke! Chodź tu. - zawołałam chłopaka.Po chwili zobaczyłam jego blond czuprynę.
-Co się stało śliczna?- zapytał unosząc prawą brew.
-Coś nie pykło, tyle wiem... Ale na razie nie wiem co dokładnie.-dotknęłam jego ramienia by go poprowadzić do komputera, jednakże coś jakby impuls elektryczny przeszedł nas na wskroś.
-Co się w ogóle stało?- zapytałam spoglądając na chłopaka który podobnie jak ja nie ogarniał co się stało.
-Czekaj podejdź do mnie. - powiedział jakby go coś olśniło.-podaj mi ręce.-wydał kolejne polecenie. Posłusznie podałam mu moje dłonie które ujął ale tym razem nic się nie stało, impuls elektryczny naj wyraźniej się wyładował. Nie czuje się inaczej... Ale nie do końca.
-Luke co ty wyrabiasz za moimi plecami?- zapytałam odwracając się i widząc jak pingwinek chciał mnie dotknąć w ramię ale zamarł w bezruchu.
-Dercy... Chyba ogarnęłaś coś w rodzaju szóstego zmysłu. I nawet nie próbuj mnie bić by to sprawdzać.- powiedział, nie wiem czy zgadując czy przewidując to że tak chciałam zrobić...
-Interesujące...- szybko podeszłam do komputera i wpisałam frazę która mnie interesowała. Luke stał za mną to mogłam jawnie stwierdzić gdyż czułam jego obecność. Jest może w odległości metra ode mnie lub nieco mniej.
-Zobacz czytaj. -Wskazałam interesujący mnie tekst i zagłębiliśmy się w lekturze.
*Luke*
Siedziałem tam załamany. Co myśmy najlepszego narobili... Ja widzę uczucia innych, a ona potrafi zmieniać postać. "Coś nie pykło" i mamy poważny problem.
-Pingwinku nie możemy o tym nikomu mówić. Niepotrzebnie tak majstrowałam w tej alchemii... Teraz nie mielibyśmy takich problemów. Jest co prawda lekarstwo ale skąd ja ogarnę  mleko gryfa? Ostatni siedzi u mnie w pokoju... Boże ale jestem głupia... Tedzik mi pomoże! Złap mnie za rękę teleportujemy się.- wyszczerzyła się dziewczyna której podałem rękę, po chwili siedzieliśmy już w jak zgaduje pokój Derc.
-Tedzik! No cześć skarbku, możesz mi pomóc?- zapytała dość masywnego zwierzęcia które patrzyło się na mnie z wyższością.
-Jasne że ci pomogę Dercy, ale kim on jest?- Zapytało ją majestatyczne zwierze.-To Luke.-uśmiechnęła się promiennie do nas.
-Chłopcze później z tobą zamienie słowo, ale pierw czegóż ode mnie oczekujesz księżniczko?- zadał pytanie Tedzik.
-Potrzebne mi mleko gryfa by zniwelować pewne zaklęcie.- wyznała spuszczając głowę.
-W szufladzie znajduje się kilka fiolek. Bierz ile chcesz.A ty chodź na słówko.-skierował się do mnie kiwając głową w stronę drzwi komnaty.Wyszliśmy zostawiając dziewczynę całkiem samą... Nie odpowiadało mi to w ani jednym stopniu.
-Więc Lucas nieprawdasz?- zadał pytanie na które skinąłem lekko głową. - Jesteś pierwszą osobą z zewnątrz która mogła stąpać po jej komnacie. Jak ci na nazwisko?-zadał kolejne pytanie gryf. Wiedziałem że te zwierzęta są ciekawskie i opiekuńcze a teraz mogę zobaczyć w jakim stopniu...
-Hemmings. Lucas Robert Hemmings.- odpowiedziałem wpatrując się przed siebie i rozważając słowa które usłyszałem.
-Znałem twojego ojca... Szlachetny człowiek. Ale wracając widzę jak na nią patrzysz, jak na najdrogocenniejszy skarb jaki mógłbyś sobie wymarzyć. Powiem ci jedno, czasem mimo że się uśmiecha nie jest szczęśliwa. Nie lubi okazywać smutku, nie lubi gdy ktoś widzi ją smutną, nie chce dodawać innym zmartwień. To dobra dziewczyna, może lekko zagubiona ale dobra.- Tedzik czytał z wszystkich jak z otwartej księgi i to przerażało naj bardziej.
*Ashton*
Nic nie idzie po mojej myśli.
Muszę znaleźć Dercy... Ona powinna umieć mi pomóc...
______________________________________
Nie wiem jak wy ale ja lubię ten rozdział. Ten weekend należał do udanych :) Chris zastanawia mnie jedno :) Gdzie się ukrywałeś tak długi czas? 💜
Kocham mocno karzdego z osobna (^ω^) 
~wasza Derc
Udany weekend bo ja u cb byłam ciołku ~Irene :**