niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 13 "Wyczuwam zazdrość...Pip...pip...pip"

*Liam*
Kiedy rano się obudziłem nie było nikogo żywego w kuchni...chyba nikogo. Ale z jadalni dochodziły mnie niepokojące dźwięki. Powoli krocząc w stronę pomieszczenia zobaczyłem Calum'a z głową w misce i robiącą mu zdjęcia Dercy. 
-Dercy co on robi w misce?- zapytałem nie oczekując mądrej odpowiedzi ze strony dziewczyny.
-Pływa?- Od powiedziała krótko śmiejąc się cicho z zmęczonego i bulgoczącego mlekiem chłopaka.
-Nie wnikam co jest przyczyną. Ogólnie gdzie wszyscy?- Zadałem kolejne pytanie szatynce.
-To tak... Loui, Pingwinek, Ashty i Josh siedzą w garażu i majstrują przy naszych cudeńkach. Zaza z Ire latają hjeliekjoptrem.-Nie skończyła dziewczyna i przy ostatnim słowie się dławiła śmiechem gdy Hood wyciągnął głowę z miski i zaczął kichać mlekiem na wszystkie strony.
-Ale kończąc. Horaniasty jest w ogrodzie i majstruje tam coś cokolwiek to jest, a Haroldzik siedzi w łazience i stwierdził że nie wyjdzie bo cytuje "Nie wyglądam".
JEDEN kicha MLEKIEM, DRUGI twierdzi że NIE WYGLĄDA, a tamci siedzą w garażu i pędzą BIMBER a tamten jeszcze w ogrodzie uskutecznia pewnie jak ZJEŚĆ drzewo bez połamania sobie zębów...ten świt mnie przeraza. A ci tam helikoptrem latajajom sobie Bóg wie gdzie i po co. A gdzie w ogóle jest tamten teńczofy idiota? (Błędy oznaczają zirytowanie pana Payne'a.)
*Dercy* 
Obudziłam się gdzieś koło 6 wzięłam poranny prysznic, ubrałam się i poturlałam się do kuchni. Szybko ogarnęłam jej zawartość i wyciągnęłam jakąś sałatkę nie wiadomo czyjej roboty. Zapewne Harry'ego bo pachnie zjadliwie.
O wilku mowa. Pan Styles calutki zaspany, rozczochrany wpadł do łazienki i tyle go widziałam. Następnym gościem w kuchni był ledwo żywy Hood. Nie mam pojęcia co robił że doprowadził się do takiego stanu, ale cóż niech się dzieje wola nieba czy coś.
Nadal obserwowałam poczynania chłopaka, na chwilę zawiesił na mnie wzrok ale nie za bardzo się interesował kto i po co siedzi na blacie. Wzruszył ramionami i odwrócił wzrok w stronę lodówki wyciągając z niej mleko, oraz wędrując do szafek wyciągając miskę i płatki. Powolnym krokiem powędrował do jadalni a ja za nim. Szybciutko usadowiłam swój tyłek na końcu stołu i z kpiącym uśmieszkiem oglądałam moją mini komedie. Calum nasypał płatki do miski oraz zalał je mlekiem, chwycił za łyżkę i miał już ją wkładać do ust jednakże coś mu nie wyszło. Głowa mu się lekko zakołysała i wpadła do miski, dusiłam w sobie śmiech a Cal zaczął chrapiąc bulgotać w misce. Postanowiłam podejść do łazienki i zawołać Stylesa i sprzedać mu wiadomość.
-Hazz! Calum śpi w płatkach!- mówiłam wesolutka do drzwi.
-Nie wyjdę, nie wyglądam, ale zrób zdjęcia! To będzie dobre- powiedział lokowaty. Poleciałam do jadalni i wyjełam telefon oraz zaczęłam robić zdjęcia Calum'owi. W sumie nie jest taki zły... gdy śpi w płatkach. Do jadalni wszedł archaniołek... No to zaczyna się przesłuchanie. Ja mu nic nie zrobiłam. 
*Luke*
Siedziałem na półce z narzędziami i przyglądałem się dyskusji chłopaków.
- Stary gdzie Calum z Mike'm?- zapytał mnie Irwin.
- Poczekaj zaraz ogarnę.- powiedziałem zeskakując z półki i kierując się do drzwi. Szybko pokonałem kilka schodków a gdy przeszedłem do kuchni zobaczyłem Dercy tarzającą się po podłodze, a gdy zwróciłem wzrok w stronę jadalni Calum wyciągał sobie płatki z włosów.
-Derc coś ty mu zrobiła?- zapytałem stwierdzając że to jej sprawka.
- Przysięgam że to nie ja. O boże żebyś ty widział jak się obudził z tej miski. -śmiała się w najlepsze szatynka.
-Masz zdjęcia?- zapytałem szczerząc się do kumpla, który popatrzył się na mnie z miną mordercy.
-Masz pooglądaj.- śliczna podała mi telefon z filmem. Zacząłem oglądać ale zastopowałem by go przesłać sobie na telefon.Szybko załatwiłem sobie antydepresant i oddałem telefon ślicznej.
-Wiesz może gdzie Mike?- zadałem pytanie do nich czekając na odpowiedź.
-Nie widziałem go dzisiaj.-stwierdził Cal dalej wyczesując płatki z włosów.
-A na płatki się napatrzyłeś?- zadała pytanie błękitnooka do ciemno włosego. Zauważyłem ostatnio że jej teńczówki zmieniają odcienie. Ostatnio gdy kłóciła się z Hood'em miały podobny odcień. Dziwna zależność.
-O znalazłaś poczucie humoru w koszu na śmieci? Czy od dawna takie posiadasz?- odciął się chłopak.
-Nie ale mogę tam wyrzucić twoje ego bo się nie mieści w domu.- uśmiechnęła się do Hood'a, odwróciła na pięcie złapała mnie za rękę i wspięła się na schody.
-Chodź idziemy szukać Mike'a. Chyba że wolisz siedzieć z panem ciętym i oglądać jak dłubie w włosach.- zapytała mnie wspominając O zajściu w kuchni. Tym razem ja pociągnąłem ją za jej drobną rączkę. Miała takie gładkie i miłe w doty... Luke uspokój się, ona ma Louis'a jest z nim szczęśliwa, ale on jest szczęściarzem! Dałbym wszystko... Dobra nie odpływaj Luke, daj sobie spokój.
-Tam jest jego pokój i jego pracownia. Powinien tam być. Ogólnie to zostanę chyba u was. Irene i chłopcy w 2 bazie na Aimeiz powinni sobie poradzić. Z resztą jesteśmy w stałym kontakcie.-zdała mi relacje szatynka i popchnęła drzwi do pokoju Clifford'a. Nie myliła się. Siedział u siebie i majstrował coś przy komputerze.
-Ey Mike! Coś ty znów zepsuł?- zaśmiała się dziewczyna po mojej prawej.
- Absolutnie nic. Ale go modyfikuje. -powiedział kolorowo włosy i powrócił do grzebania w swoim ukochanym komputerze. Postanowiliśmy mu nie przeszkadzać.
-Derc idziesz ze mną do garażu? -zapytałem patrząc jak przez chwilę się zastanawiała.
-W sumie czemu nie.- wzruszyła ramionami i razem zeszliśmy do pomieszczenia z resztą brygady.
-O hey Liam.- przywitałem się z chłopakiem i klepnąłem obok ślicznej.
- Teraz wiem co cię tak zatrzymało a raczej kto.-zaśmiał się Ashton ruszając brwiami..
-Ashty, Ashty co powiesz na to bym ci zgoliła brwi?- zapyta nadal się uśmiechając Dercy.
-Nie jestem zainteresowany kochana.-zaśmiał się Irwin, a mnie coś zakuło w okolicach klatki piersiowej. Nie za długo jednak gdyż gdy zobaczyłem wzrok Louis'a  widziałem wielką zazdrość.  Oni są na prawdę ze sobą szczęśliwi razem, nie mogę tego zepsuć chociaż bym chciał...
*Zayn*
Lecieliśmy samolotem, byliśmy światkami wschodu słońca... 
Moja Irene cały czas bała się samolotu, ale zaufała mi że się jednak się NIE rozbijemy. Mieliśmy jakieś 2 godziny lotu za sobą...chłopaki i moja nie wyżyta siostra mieli do nas dolecieć po jutrze. Więc mieliśmy ten i następny dzień tylko we dwoje. W końcu nie będzie tego całego Ashton'a..grrr...jak ja go nienawidzę...
-O czym myślisz? -zapytała siedząca obok mnie Ire
-Ja? o niczym...chociaż...jest taka sprawa. -powiedziałem moje ślicznocie.
-Słucham cie. -powiedziała i cmoknęła mnie delikatnie w usta.
-Ty z Ashton'em jesteście przyjaciółmi, prawda? 
-Pewnie a co? Coś nie tak?
-Ale TYLKO przyjaciółmi? -spytałem aby się upewnić, czy nie będę musiał poprosić mojej wrednej siostry, aby usunęła z Ashton'a tą "miłości" którą obdarza moją i tylko MOJĄ dziewczynę.
-Tak jesteśmy dobrymi przyjaciółmi...OJ...wyczuwam zazdrość...Pip..pip...pip -zaczęła "pipczeć" ale nie pozwoliłem, aby dalej się ze mnie śmiała, że jestem zazdrosny...wiec złączyłem nasze usta w pocałunku.

*(a Irene wygląda teraz inaczej bo się przwarbowała XD )
*Liam *
-Przed chwilą dzwonił do mnie Zayn że po jutrze mamy polecieć samolotem do nich, ale jeszcze nie powiedział dokładnie gdzie i o której. -Powiedziałem całej ekipie która stała w garażu. 
-Oj...Braciszek znowu coś kombinuje... Ciekawe co oni robią. 
*Jakiś czas później * *Dercy*
Upsyyy coś nie pykło...
-Luke! Chodź tu. - zawołałam chłopaka.Po chwili zobaczyłam jego blond czuprynę.
-Co się stało śliczna?- zapytał unosząc prawą brew.
-Coś nie pykło, tyle wiem... Ale na razie nie wiem co dokładnie.-dotknęłam jego ramienia by go poprowadzić do komputera, jednakże coś jakby impuls elektryczny przeszedł nas na wskroś.
-Co się w ogóle stało?- zapytałam spoglądając na chłopaka który podobnie jak ja nie ogarniał co się stało.
-Czekaj podejdź do mnie. - powiedział jakby go coś olśniło.-podaj mi ręce.-wydał kolejne polecenie. Posłusznie podałam mu moje dłonie które ujął ale tym razem nic się nie stało, impuls elektryczny naj wyraźniej się wyładował. Nie czuje się inaczej... Ale nie do końca.
-Luke co ty wyrabiasz za moimi plecami?- zapytałam odwracając się i widząc jak pingwinek chciał mnie dotknąć w ramię ale zamarł w bezruchu.
-Dercy... Chyba ogarnęłaś coś w rodzaju szóstego zmysłu. I nawet nie próbuj mnie bić by to sprawdzać.- powiedział, nie wiem czy zgadując czy przewidując to że tak chciałam zrobić...
-Interesujące...- szybko podeszłam do komputera i wpisałam frazę która mnie interesowała. Luke stał za mną to mogłam jawnie stwierdzić gdyż czułam jego obecność. Jest może w odległości metra ode mnie lub nieco mniej.
-Zobacz czytaj. -Wskazałam interesujący mnie tekst i zagłębiliśmy się w lekturze.
*Luke*
Siedziałem tam załamany. Co myśmy najlepszego narobili... Ja widzę uczucia innych, a ona potrafi zmieniać postać. "Coś nie pykło" i mamy poważny problem.
-Pingwinku nie możemy o tym nikomu mówić. Niepotrzebnie tak majstrowałam w tej alchemii... Teraz nie mielibyśmy takich problemów. Jest co prawda lekarstwo ale skąd ja ogarnę  mleko gryfa? Ostatni siedzi u mnie w pokoju... Boże ale jestem głupia... Tedzik mi pomoże! Złap mnie za rękę teleportujemy się.- wyszczerzyła się dziewczyna której podałem rękę, po chwili siedzieliśmy już w jak zgaduje pokój Derc.
-Tedzik! No cześć skarbku, możesz mi pomóc?- zapytała dość masywnego zwierzęcia które patrzyło się na mnie z wyższością.
-Jasne że ci pomogę Dercy, ale kim on jest?- Zapytało ją majestatyczne zwierze.-To Luke.-uśmiechnęła się promiennie do nas.
-Chłopcze później z tobą zamienie słowo, ale pierw czegóż ode mnie oczekujesz księżniczko?- zadał pytanie Tedzik.
-Potrzebne mi mleko gryfa by zniwelować pewne zaklęcie.- wyznała spuszczając głowę.
-W szufladzie znajduje się kilka fiolek. Bierz ile chcesz.A ty chodź na słówko.-skierował się do mnie kiwając głową w stronę drzwi komnaty.Wyszliśmy zostawiając dziewczynę całkiem samą... Nie odpowiadało mi to w ani jednym stopniu.
-Więc Lucas nieprawdasz?- zadał pytanie na które skinąłem lekko głową. - Jesteś pierwszą osobą z zewnątrz która mogła stąpać po jej komnacie. Jak ci na nazwisko?-zadał kolejne pytanie gryf. Wiedziałem że te zwierzęta są ciekawskie i opiekuńcze a teraz mogę zobaczyć w jakim stopniu...
-Hemmings. Lucas Robert Hemmings.- odpowiedziałem wpatrując się przed siebie i rozważając słowa które usłyszałem.
-Znałem twojego ojca... Szlachetny człowiek. Ale wracając widzę jak na nią patrzysz, jak na najdrogocenniejszy skarb jaki mógłbyś sobie wymarzyć. Powiem ci jedno, czasem mimo że się uśmiecha nie jest szczęśliwa. Nie lubi okazywać smutku, nie lubi gdy ktoś widzi ją smutną, nie chce dodawać innym zmartwień. To dobra dziewczyna, może lekko zagubiona ale dobra.- Tedzik czytał z wszystkich jak z otwartej księgi i to przerażało naj bardziej.
*Ashton*
Nic nie idzie po mojej myśli.
Muszę znaleźć Dercy... Ona powinna umieć mi pomóc...
______________________________________
Nie wiem jak wy ale ja lubię ten rozdział. Ten weekend należał do udanych :) Chris zastanawia mnie jedno :) Gdzie się ukrywałeś tak długi czas? 💜
Kocham mocno karzdego z osobna (^ω^) 
~wasza Derc
Udany weekend bo ja u cb byłam ciołku ~Irene :**

2 komentarze:

  1. Oj bywało się tu i tam....a przez ostatnie 10 lat siedziałem zamknięty w komnacie z ciekawskim Gryfem ale to długa historia.Ah... Zwiedziłem też krainę grzybów składającą się z jabłka i nadjabłcza.Dużo by mówić.Przed wczoraj wróciłem z Los Angeles no i jestem. C;

    Zaynuś taki zazdro xD
    KUFA PIP PIP PIP PALI SIE XD
    hahahah :D
    Ty oni majo gryfa :o MOJEGO gryfa ?!
    KTO IM POZWOLIŁ WEJŚĆ DO MOJEGO DOMU !? xd
    Luke sie buja w Dercy (*^▽^*)
    Hhahahh Cal rozwala system :0
    A tak a propo po co zayn i ire latają helikopterem xD ?
    Payno jaki stresik ...
    Świetny ,czekam na następny ;)
    Pozdrowka (づ ̄ ³ ̄)づ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha xD tłumacz się tłumacz :P a co do latania "helikopterem" to się wszystkiego dowiesz w swoim czasie :D ~Irene

      Usuń