sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 8 Tęskno mi było za tym tyłkiem.

*Dercy*
Straciłam równowagę pikując w dół, na szczęście wpadłam w czyjeś ramiona. Od razu gdy znalazłam się w jego ramionach zarzuciłam ręce na szyje jak się okazało Louis'a.
- No widzisz lecę na ciebie!- zaśmiałam się.
- Już dawno to wiedziałem.- wyszeptał.
-Lercy moment! Awww!- zawył loczek, patrząc na nas z maślanymi oczkami.
- Ej wróćmy do rzeczywistości. Więc gdzie oni są?- zapytał Daddy.
- Liam pamiętasz waszą siedzibę w Seter? (nie, nie chodzi mi o psa xD ~Derc) - zapytał duszek.
-Tak ale co to...- zaczął ale mu przerwano.
- Tam się wstawiliśmy gdyż myśleliśmy że może tam jesteście. W każdym razie, tam teraz czekamy i zmierzamy.- po wiedział Nate.
- No to co teleportujemy się?- zapytała Ire.
- Yhym. - Od mruczałam przyjaciółce nadal siedząc w ramionach Lou, bo nie chciał mnie zostawić. Musimy szybko zagościć u moich rodziców. Mam nadzieje że tata go za akceptuje, w sumie to nigdy mu nie przeszkadzał, i nie miał problemu że bawię się zazwyczaj z nim i Harry'm. Ugh ale to pogmatwane...Za dużo na mój mały móżdżek.
*Zayn*
Ale się porobiło ja i moja siostrzyczka musimy zabrać Lou i Ire do naszych rodziców. To będzie ciekawe. Misiek co ty kombinujesz ? Ja ? Nic to chodzi o to, że będę musiał zaprowadzić cię do moich rodzic... Tak wiem o co chodzi ale najpierw daj mi się przyjrzeć tej wielkiej willi. 
- Skarbie ty wiesz, że jesteśmy na wyspie ? - zapytałem Irene.
- Tak wiem na wyspie i w dodatku na planecie o nazwie Bradford. - powiedziała dumna Ire.
- Ej miśki idźcie do waszego pokoju się migdalić a nie stoicie koło basenu i zadowoleni ! - wykszykneła z balkonu Dercy. 
Ludzie przebierać się w kostiumy i do wody ! Irene po co tak krzyczysz ja tu jem ! Niall spokój jak nie chcesz to nie idź Lou idziesz ? No pewka zabieram Dercy i już idziemy.
- Chodź do mojego pokoju przebierzemy się. - powiedziałem do Irene.
*Irene*
Po wejściu zobaczyłam pokój z wielkim łóżkiem i ścianą ze szkła.
- Tam jest łazienka. - wskazał dłonią drzwi naprzeciw łóżka. Podeszłam do Zee i delikatnie musnęłam jego wargi, po czym pobiegłam do łazienki i ubrałam strój kąpielowy 
*Dercy*
Byłam w trakcie przerzucania mojej walizki do góry nogami a Lou pogarszał całą sprawę komentując wszystko co wpadło w jego lepkie łapki.

- Ej co ja tu mam... Niezłe! Powiedz mi tylko czemu ich nie nosisz?- zapytał mnie Loui. Czekaj, czekaj co ten idiota trzyma? Odwróciłam się i zerknęłam co go tak pod ekscytowało. Ooo... mój "ulubiony" prezent od brachola... Czemu ten drugi idiota mi to dał? 
- Bo nie... I nie nie założę ich, możesz po marzyć. Jeszcze tamten idiota Zayn je czymś zaraził i cóż po nim to się wszystkiego można spodziewać...Czekaj! Nie mogę... Muszę załatwić hakera, mechanika, Luke'a który pomoże z bronią... Cholera tyle tego gówna... Ja spadam Loui.- zakończyłam wyrywając moją własność z jego rąk i cmokając przelotnie. Od razu teleportowałam się do szkoły. Wleciałam na korytarz szukając Josh'a. Tak tamtego aniołka, jest genialnym mechanikiem i da radę z pewnością w namierzaniu, ale nadal to nie haker którego potrzebujemy.
Z hakerem jest inna sprawa którą załatwię z Luke'iem.
Wyszukałam chłopaka wzrokiem po czym podeszłam do niego ciągnąc za rękę w mniej zatłoczony kawałek korytarza.
- Słuchaj, szykuje się grubsza akcja. Jesteś nam potrzebny. Jako mechanik ale też po namierzasz kilku ludzi zrozumiano?- zapytałam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Dobra... Sprzęt i tak dalej na miejscu? I gdzie?- zadał pytania pierzasty.
-Tak, Bradford, Seter, baza górska.- powiedziałam puszczając jego rękę i podążając dalej szukałam blond czupryny Hemmings'a. Po niewielkim odcinku czasu znalazłam pingwina.
-Luke!- zawołałam do przyjaciela zwracając tym jego uwagę po czym niebieskooki mnie objął.
- Koniec tych czułości Hemmo. Potrzebna nam pomoc twoja i twoich przyjaciół.- powiedziałam kierując się razem z chłopakiem na zewnątrz.
- Masz na myśli Irwin'a, Hood'a i Clifford'a?- zapytał zdziwiony.
- W rzeczy samej. Mikey jest niesamowitym hakerem i niezłym strzelcem. Cal pomoże z bronią, a Ash załatwi nam wozy, ty odgrywasz kluczową rolę bo ktoś musi nauczyć tamtych żółto dziobów strzelać. To przede wszystkim.Choć musimy się pośpieszyć bo nigdy nie wiadomo kiedy tamta szmata zaatakuje.- Wygłosiłam swoje informacje po czym razem z Hemmings'em udaliśmy się do Michael'a. Szybko znaleźliśmy się przed domem Clifford'a, weszliśmy bez pukania co nie było dobrym pomysłem gdyż ten czub za instalował alarm i lasery co jest już straszliwie za filmowe. Razem z Luke'iem przybraliśmy najdziwniejsze pozy by jednak ominąć "zabezpieczenia".
-Mike idioto wyłącz to do cholery!- zawołałam do farbowanego który zapewne siedział w salonie lub w pokoju, grając lub śpiąc. Słowo daje on jest chyba najbardziej leniwym oprócz mnie i Horan'a czarodziejem.
-A to wy. Nauczcie się w końcu pukać!- zawołał wystukując kod od jego technologii. Gdy to zrobił razem z pingwinem upadliśmy na drewniane panele w korytarzu Mike'a. Sytuacja wyglądała tak. Ja przygnieciona Hemmings'em śmiejąca się razem z nim i obserwowani przez załamanego Mikey'ego. Z pełną powagą muszę zauważyć iż gdy znajdziemy się w garażu Ashton'a dopiero będzie się działo. Rok temu poznałam tego idiotę gdy była impreza u Luke'a, nie zdążyło upłynąć 5 sekund a już eksplodowaliśmy i nie udawało się nam normalnie porozmawiać. Co słowo się śmialiśmy, ale to zapewne sprawka procentów działająca na nas w podobny sposób.
Nie mogę się doczekać aż go spotkam. Pomijając fakt że zazwyczaj rzucał także sprośnymi uwagami jest bardzo do mnie podobny.
-W moim domu sami idioci. Dobra wstawać i gadać do czego jestem potrzebny.-Wy powiedział przewidując fakt że nie przyszliśmy tylko w odwiedziny.
- Jedno słowo wystarczy. Goldhope.- Powiedziałam razem z Lukey'm.
- Nie gadaj że jednak przeżyła tamten wybuch. Jak to możliwe sam za projektowałem tamtą bombę, widziałem na własne oczy jak tamten budynek później runął, nikt nie miał prawa z tego wyjść cało.- gestykulował jak szalony Mikey. Wiem mi też było najpierw trudno uwierzyć że wciąż panoszy się po świecie. Upodobała sobie Aimeiz* na której moce żywiołów za wyjątkiem metalu i ziemi nie działają. Pozostaje to, samochody, broń palna i moce wampirów i wilkołaków. Musimy nazbierać kilku sprzymierzeńców...
-Wiem Mike. Tym razem nawet Hoobs się do nas przyłączył razem ze swoim synem. Mamy Josh'a aniołka mechanika. Nie lekceważ go umie swoje. Luke, mam nadzieje że ty Calum i Irwin też przystaniecie do nas.- wy powiedziałam patrząc w prost na Cliffotd'a.
- Nie odmówiłbym. Zaszliśmy zbyt daleko by się wycofać, tym razem rozniesiemy ją w pył. Dercy, masz tamten wisiorek z ka...-zaczął ale mu przerwałam.
-Tak mam go nadal i już doskonale wiem do czego ci on potrzebny. Z tym że któryś z was będzie musiał WIECIE CO zrobić.- zamilkłam na chwilę patrząc to na jednego to na drugiego, mając obawy co do zaklęcia które mieliśmy wykonać w najbliższym czasie.
-J ja to zrobię.- zająknął się pingwin. Od razu przytuliłam się do  blondyna dodając jemu a raczej samej sobie choć trochę otuchy. Nie zwróciłam uwagi kiedy Michael znikną z progu salonu.Jak się okazało dzwonił po resztę. Po około 2-3 sekundach wparował tu Ashton z Calum'em i aktywowali znów alarm w raz z laserami, znów musieliśmy przybrać durne pozy by nie dosięgły nas promienie. Jedną nogą byłam pomiędzy nogami Irwina, drugą miałam niedaleko głowy Hood'a, lewą ręką trzymałam się nogi pingwina a prawą miałam na podłodze i tworzyłam swego rodzaju "mostek" , w duchu dziękowałam że związałam dzisiaj moje niesforne kosmyki w koka co skutecznie zapobiegło ich pozbyciu się przez ochronę farbowanego. Ponownie chłopak wpisał kod i lasery zniknęły, a nasza czwórka ponownie upadła i zaczęła śmiać się jak durni.Ashton od razu porwał mnie w swoje ramiona.
-Pyskata! Jak ja się za tobą stęskniłem, a raczej za widokami tu i tam.- zawołał wesoło lokowaty blondyn.
-Mój niewyżyty seksualnie blondynek, jak ja się za tobą mało co stęskniłam!- zaśmiałam się widząc jak blondyn ledwo po wstrzymuje śmiech.
-Nie widziałem cię przez 3 miechy, tęskno mi było za tym tyłkiem.- powiedział nadal wesoło Ash a Calum który zdążył już wstać, rozgościć się i wziąć szklankę wody, gdy usłyszał informacje swojego przyjaciela cała zawartość jego ust wylądowała na nas. Od razu szybko wstaliśmy i mordowaliśmy wzrokiem ciemnookiego.
-Calum! - wrzasnęliśmy razem.
- Co? Właśnie zdałem sobie sprawę że zapomniałem jak on uwielbia twój tyłek. Z resztą kto by nie...- zaczął ale zdzieliłam go otwartą ręką w tył głowy i się w końcu zatkał.
- Ash, potrzebne są nam szybkie wozy, Cal twoja działka to broń. Ja, Luke i Mikey spadamy ze sprzętem do Seter. Pamiętacie siedzibę w górach prawda?- zapytałam by upewnić się czy pamiętają, w odpowiedzi skinęli głowami a my ulotniliśmy się z sprzętem farbowanego do bazy.
_________________________
*Aimeiz - Planeta podobna do Ziemi... ( Dla mniej błyskotliwych przeczytajcie tą nazwę od tyłu xD)
Yo! Tu Dercy  i nieco dłuższy rozdział na We meet again. Mam nadzieje że po lekkiej przerwie nie zabijecie nas. Przy początku pisałyśmy lekko na zmiany a cała "moja perspektywa" została napisana przez mnie... Tak jestem w 5SOSFam i nagroda bloggera niestety przez Ire na razie opóźniony. Kocham was wasza Derc :***

2 komentarze:

  1. Zay i Ire *-* Awwww...
    HHAHAHAh 5SOS <3
    Mike ? XD
    Luke <3
    Darcy i Lou ... ^^
    Kocham tego bloga :D
    Kiedyś czytałam i były tylko 3 rozdziały i potem pamietałam o tym blogu ale zgubiłam link :( Ale tera go odnalazłam :D i dołączam do obserwatorów ;) Teraz będę śledzic losy bohaterów na bieżąco :D
    Rozdział świetny :D
    Piszecie tak na luzie i podoba mi się to :D
    Wszyscy wszystkich kochają :') <3
    Pozdrawiam i życzę weny :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na next!!
    Szybko!! Proszę :D <3

    OdpowiedzUsuń